„Może prądem skurczybyka, co spod noża wciąż umyka" – tak w nagranej kilkanaście lat temu piosence dziennikarze radiowej Trójki zastanawiali się nad skuteczną metodą uboju karpia przed Wigilią. Nowe wersje tej piosenki nagrywają co roku. W tegorocznej ryba też ląduje na świątecznym stole, ale już bez torturowania. Ostatnie dni życia ma całkiem komfortowe. Gdy trafia do sklepu, swobodnie sobie tam pływa. Zapewne w akwarium, skoro piosenka mówi o karpiu obserwującym klientów i puszczającym do nich oko. Najwyraźniej trójkowi dziennikarze pojęli, że rybę trzeba dobrze traktować.
Z handlowcami bywa gorzej. Dość powszechne jest przewożenie i magazynowanie karpi wrzuconych do ciasnych pojemników, często nawet bez wody. Potem sprzedaje się je w torbach foliowych, gdzie po prostu się duszą. Niektórzy klienci chcą mieć karpia już ubitego i wypatroszonego. Ale nie wiedzą, że są one często patroszone żywcem. A to nie tylko jest okrutne, ale narusza prawo.
Ryba jest kręgowcem, a ich właśnie dotyczy ustawa o ochronie zwierząt.
Dla śledczych znęcanie się nad karpiami jest znikomo szkodliwe społecznie
– Są tam konkretne przepisy zabraniające transportu żywych ryb lub ich przetrzymywania w celu sprzedaży bez dostatecznej ilości wody umożliwiającej oddychanie. Woda, w której przetrzymywane są ryby, powinna być również odpowiednio dotleniona – przypomina adwokat Katarzyna Topczewska, prowadząca sprawy dotyczące ochrony zwierząt.