To początek sądowej rozgrywki o wiarygodność systemu i przyszłość 16-letniej łyżwiarki, która kilka tygodni przed ubiegłorocznymi igrzyskami w Pekinie miała pozytywny wynik kontroli antydopingowej. Zdobyła tam złoto w konkursie drużynowym i była czwarta wśród solistek, choć do rywalizacji przystępowała jako faworytka. Medali za tą pierwszą konkurencję jeszcze nie przyznano.
Walijewa wystartowała w Pekinie, bo jej próbkę - pobraną podczas grudniowych mistrzostw kraju - przebadano późno. Testy wykazały obecność trimetazydyny. Podobno mogła ją przyjąć nieświadomie, bo zakazaną substancję zawierał lek na dusznicę, który stosował jej dziadek. Wyniki kontroli poznaliśmy już po konkursie drużynowym. Na występ indywidualny pozwolił Rosjance Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS).
Czytaj więcej
Panel Dyscyplinarny Rosyjskiej Komisji Antydopingowej (RUSADA) uznał, że Kamila Walijewa nie była winna, ani nie dopuściła się zaniedbania, więc nie zasługuje na karę za doping.
Sprawą Walijewej po igrzyskach zajęła się Rosyjska Agencja Antydopingowa (RUSADA). Łyżwiarka jest nieletnia, więc postępowanie w jej sprawie - trwało wiele miesięcy - utajniono. Ostatecznie Panel Dyscyplinarny RUSADA anulował jej wyniki z mistrzostw Rosji, ale zachował te olimpijskie uznając, że „nie można jej zarzucić winy, ani niedbałości”. Walijewa w momencie przewinienia miała 15 lat.
- Po dokładnej analizie uznaliśmy, że ta decyzja jest w świetle Światowego Kodeksu Antydopingowego błędna i skorzystaliśmy z prawa do odwołania. Domagamy się czteroletniego zakazu startów oraz anulowania wszystkich wyników osiągniętych po 25 grudnia 2021 roku - mówi Bańka, co oznacza, że gra wokół Walijewej dopiero się zaczyna.