Według doniesień mediów, zaatakowane i obrzucone obelgami zostały dwie młode kobiety, które potrzebowały pomocy medycznej. Z kolei kanadyjski dziennikarz został uderzony w twarz. Według innych reporterów nieprzyjaźnie wobec demonstrujących zachowywali się nawet policjanci i nie zrobili oni nic, by powstrzymać bojówkarzy ze skrajnej prawicy. Policja jednak zaprzecza tym oskarżeniom.
Według analityków, homofobia jest wciąż powszechnym zjawiskiem na Ukrainie. Jednak władze w przeszłości zezwalały na marsze homoseksualne.
Na niedzielnym marszu w Kijowie pojawiło się około 30-40. Na manifestację przyniosły tęczowe flagi i transparenty, m.in. z hasłem "transfobię trzeba zatrzymać". Jak powiedział agencji Reuters jeden z aktywistów, marsz jest potrzebny, aby pokazać, że przedstawiciele mniejszości seksualnych także żyją w tym kraju.
- Trudno jest zaakceptować fakt, że niektórzy ludzie są gotowi uciekać się do przemocy tylko dlatego, że inni nieco się od nich różnią - powiedział działacz, rozmawiający z Reutersem pod pseudonimem Elis.
Christopher Miller, amerykański dziennikarz, który był na miejscu zdarzenia, powiedział, że manifestujący początkowo napotkali trudności, ponieważ planowane miejsce demonstracji w kijowskim Parku Szewczenki zostało zajęte przez kontrdemonstrantów. Gdy aktywiści LGBT udali się w inne miejsce, przeciwnicy marszu udali się za nimi. W końcu demonstracja została przerwana, po rzuceniu w kierunku zgromadzonych granatów dymnych.