Graham Goodall przez 20 lat zbierał trabanty wyprodukowane w NRD . Na swojej posesji zgromadził ich niemal 50. Część jest w opłakanym stanie, ale większość, gdyby wlać do ich baku ołowiową benzynę, dałoby się uruchomić.
– Udało mi się stworzyć największą na świecie prywatną kolekcję trabantów, a teraz każą mi się ich pozbyć – denerwuje się Goodall. Władze pierwszy raz nakazały mu usunąć samochody już w 2003 roku. Powód? Skargi sąsiadów i turystów, którzy twierdzili, że trabanty psują im widok. Właściciel kolekcji mieszka bowiem w miasteczku Middleton-by-Youlgreave położonym na terenie Parku Narodowego Peak District.
W Wielkiej Brytanii własność prywatna to jednak rzecz święta. Goodall przez pięć lat pisał więc odwołania, argumentując, że na terenie prywatnym może robić, co mu się podoba. Jego zdaniem cała sprawa to ewidentny przykład łamania praw człowieka.
Przegrywał jednak w kolejnych instancjach. Ostatecznie los trabantów przypieczętował Sąd Najwyższy, który przyznał rację lokalnym władzom.
– Walory krajobrazowe to podstawa istnienia parku narodowego. Stare samochody psują widok, bo działka pana Goodalla leży tuż przy szlaku turystycznym – wyjaśnia w rozmowie z „Rz” rzeczniczka Parku Peak District Barbara Crossley.