Śladami polskiego prezydenta poszedł ostatnio szef sieci Burger King Bernerdo Hees. Według „The Guardian" w trakcie wykładu dla amerykańskich studentów powiedział: „Brytyjskie kobiety są brzydkie, a jedzenie okropne (...). Tutaj, w Chicago, jedzenie jest dobre i jesteście znani z tego, że wasze kobiety są piękne".

Słowa te dotarły na Wyspy Brytyjskie za pośrednictwem studenckiej gazety „Chicago Maroon". Na reakcje oburzonych feministek i równie zbulwersowanych kucharzy z Wielkiej Brytanii nie trzeba było długo czekać, a protesty były tak liczne i tak gorące, że szef Burger Kinga musiał oficjalnie przeprosić za swoje słowa. Bijąc się w piersi, twierdził, że chciał jedynie nawiązać lepszy kontakt ze słuchaczami.

Elżbieta Żurek, autorka książki „Sztuka wystąpień, czyli jak mówić, by osiągnąć cel", ocenia wypowiedź Heesa jako mało przemyślaną. – Owszem, w teorii retoryki zaleca się wykorzystywanie anegdot, które pomagają rozluźnić atmosferę i pobudzić uwagę słuchaczy, ale należy rozważyć, z jaką reakcją możemy się spotkać. A już na pewno powinna pomyśleć o tym osoba na stanowisku – uważa Żurek.

Ale Brytyjczyk pracujący w Polsce Rafał Uzar, wykładowca anglistyki w SWPS, nie sądzi, aby jego rodaczki i rodacy czuli się poważnie obrażeni skrytykowaniem ich urody i potraw. – Seriale, takie jak „Co ludzie powiedzą?" czy „Mała Brytania", pokazują, że mamy duży dystans do siebie – komentuje. Za chwilę dodaje: – Ale uważamy, że tylko jedna grupa ma prawo do wyśmiewania się z Wyspiarzy. My, Wyspiarze!