Najpierw to Mathis napisała do Białego Domu, oferując prezydentowi słowa wsparcia. Zdecydowała się na ten krok, gdy zobaczyła, jak bardzo jest on krytykowany za sposób radzenia sobie z gospodarką i bezrobociem. List od kobiety, która choć od dawna sama nie może znaleźć pracy i samotnie wychowuje trójkę dzieci, to popiera politykę Obamy, tak bardzo wzruszył prezydenta, że jej odpisał. I to własnoręcznie.
Dziękując za wsparcie, zapewnił kobietę, że sytuacja jej i jej rodziny się poprawi. „Zainspirowałaś mnie i teraz ja tobie kibicuję" – napisał gospodarz Białego Domu.
Niestety, nawet prezydencki doping nie ułatwił pani Mathis znalezienia pracy. By uniknąć eksmisji z mieszkania, wystawiła więc oprawiony w ramki list od Obamy na sprzedaż za 11 tys. dolarów (30,8 tys. zł). Jak informuje Fox News Chicago, to bowiem – poza telewizorem LCD – jedyna wartościowa rzecz w jej domu.
Destiny Mathis nie jest pierwszą Amerykanką, która próbuje wykorzystać prezydencki list do zapłaty piętrzących się rachunków. Według dziennika „The New York Post" jesienią zeszłego roku za 7 tys. dolarów (19,6 tys. zł) list od prezydenta Obamy sprzedała 28-latka z Michigan.
Ten sprawdzony i tani – z punktu widzenia waszyngtońskiej administracji – sposób na ratowanie kondycji finansowej rodzin mogliby pochwycić polscy politycy. Choć trudno się spodziewać, by korespondencja z premierem lub prezydentem Polski przyniosła aż takie pieniądze jak listy od prezydenta Stanów Zjednoczonych.