Abir Talaat Fachry ma 26 lat. Jeszcze niedawno była chrześcijanką, żoną Kopta, który, jak podkreślała, znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Uciekła, gdy była w ósmym miesiącu ciąży, szybko przeszła na islam i wyszła za mąż za muzułmanina. Władze oskarżyły ją wtedy o poliandrię, czyli wielomęstwo.
Świat rzadko słyszy to słowo, bo niewiele jest miejsc na kuli ziemskiej, gdzie posiadanie wielu mężów jest praktykowane. W przeciwieństwie do poligamii, która jako słowo zrobiła międzynarodową karierę i zrozumiała jest wszędzie.
– To przedziwne zjawisko. Choć jesteśmy społeczeństwem niezwykle otwartym, nie znam nikogo, kto chciałby mieć kilka żon, a co dopiero mężów. Z opowieści wielu współczesnych kobiet wynika raczej, że prędzej chciałyby się swoich mężów pozbyć! – mówi „Rz” zaskoczona brytyjska komentatorka Seven Suphi, ekspert od ludzkich zachowań i kobieta sukcesu.
Nie dzielić pola
Poliandria jest zakazana przez prawo w każdym kraju na świecie. Mimo to praktykowana jest w około 30 oddalonych od cywilizacji społecznościach, z czego najbardziej znany jest Tybet, niektóre plemiona eskimoskie, Markizy na Oceanie Spokojnym, północ Nigerii, Sri Lanka, Indie, plemię Kaingang w Brazylii.
Ale też – teoretycznie – możliwa jest w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska. Tak przynajmniej można wnioskować ze słów prawnika, który powiedział niedawno, że poligamia jest zakazana, ale dotyczy wyłącznie mężczyzn. – Zakaz w Kanadzie nie dotyczy kobiet, które mają wielu mężów – podkreślał w sądzie Craig Jones.