Pomysł jest gorąco popierany przez lekarzy, polityków i pacjentów. Aprobatę wyraziła przewodnicząca parlamentu Miroslava Němcová z prawicowego ODS. „Jeżeli istnieje efektywne leczenie, które uśmierza ból u ciężko chorych pacjentów, nie możemy się wahać. Nie możemy akceptować, by osoby te niepotrzebnie cierpiały kolejny dzień" – mówiła gazecie „The Prague Post". Jak pokazują sondaże, legalizacji marihuany do celów medycznych chce ponad 78 procent Czechów. – Stoją za nami liderzy partii koalicyjnych oraz media. Również zwykli obywatele podchodzą do tego bardzo racjonalnie. Skoro można ulżyć choremu, czemu z takiej możliwości nie skorzystać? Mamy ogromne poparcie – mówi „Rz" Jindrich Voboril, czeski koordynator ds. walki z narkotykami. To on zainteresował sprawą premiera Petera Nečasa. – Premier zaufał mi i zgodził się na powołanie grupy roboczej. Pierwsze spotkanie odbyło się w minionym tygodniu – mówi Voboril. Wystarczy spojrzeć na skład grupy, by zrozumieć, że dla Czechów sprawa jest bardzo poważna. W spotkaniu wzięli udział m.in.: dziekan Wydziału Medycznego Uniwersytetu im. Karola w Pradze, szef wydziału policji do walki z przestępczością narkotykową, ministrowie zdrowia i sprawiedliwości, a także szef inspekcji farmaceutycznej, nie licząc lekarzy i naukowców.

Konopie w ogródku

Zwolennicy legalizacji powołują się na badania naukowe, z których wynika, że palenie marihuany może być pomocne w leczeniu AIDS, choroby Parkinsona, raka, schizofrenii i depresji. Przeciwnicy przypominają, że na rynku jest dostępny lek Sativex, który zawiera śladowe ilości marihuany. Ale zdaniem czeskich lekarzy i pacjentów jest on za drogi i nie każdy może sobie na niego pozwolić. – Zgodnie z obecnym prawem osoba, która pali marihuanę, by uśmierzyć ból, jest traktowana tak samo jako diler heroiny. Dlatego bardzo zależało nam, by rozdzielić debaty o legalizacji marihuany do celów medycznych i do celów rekreacyjnych. Popieramy tę pierwszą – przyznaje Voboril. W połowie sierpnia ponad 5 tysięcy Czechów podpisało petycję w tej sprawie. Argumentowali, że każdy pacjent powinien mieć możliwość wyboru metody leczenia. Zakaz używania marihuany tę zasadę łamie. Ministerstwo Zdrowia oświadczyło wtedy, że musi się nad tym zastanowić. Ale ostatnio zaczęło łagodzić stanowisko. – Zgłosimy do parlamentu poprawkę do ustawy, która przeniesie marihuanę z listy zakazanych substancji na listę leków, które lekarz może przepisać na receptę – zapowiedział kilka dni temu w wywiadzie dla „Hospodarskich Novin" wiceminister zdrowia Martin Plišek. Młodzi Czesi od lat znajdują się w czołówkach wszystkich unijnych statystyk dotyczących palenia marihuany. Średnia UE dla osób, które spróbowały jej przed 24. rokiem życia, wynosi 30,5 procent. W przypadku Czech przekracza 44 procent. W dodatku od 2010 roku Czesi mogą posiadać niewielkie ilości narkotyków – nie więcej niż 15 gramów marihuany, 1,5 grama heroiny, 1 gram kokainy, 4 tabletki ecstasy. W przydomowych ogródkach można mieć do 5 krzaczków konopi i do 40 grzybów halucynogennych.

Plantacje pod kontrolą

W Holandii marihuana trafiła na półki aptek już w 2003 roku. W Austrii parlament przegłosował legalizację w 2008 roku. – Zdajemy sobie sprawę, że to się wiąże na przykład ze stworzeniem specjalnych plantacji pod kontrolą. Musimy znać źródło pochodzenia marihuany – mówi Voboril. W Izraelu, gdzie „medyczna" marihuana jest legalna od 12 lat, takich plantacji jest osiem. W innych krajach podobne próby spełzły na niczym. W 2005 roku w Wielkiej Brytanii dwóch chorych mężczyzn zostało aresztowanych za używanie marihuany, choć tłumaczyli, że dzięki niej tłumili ból, na który nie pomagały żadne leki. Sprawę w sądzie przegrali. Legalizację marihuany do celów medycznych popiera jednak premier David Cameron. W Polsce za tym rozwiązaniem jest SLD. Wiosną poprawkę do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii złożyło 17 posłów.