– Wisła ma powierzchnię większą od Renu, jednej z najintensywniej użytkowanych rzek Europy. Trzeba wykorzystać jej potencjał – mówi poseł PO Stanisław Lamczyk. Stanął właśnie na czele Zespołu ds. Przywrócenia Żeglowności Wiśle, w skład którego wchodzi ośmiu parlamentarzystów.
Inicjatywy, którym przyświeca podobny cel, coraz częściej podejmują też samorządowcy. Spotkania na ten temat odbyły się ostatnio m.in. w Gdańsku i Elblągu. Nie brakuje jednak głosów, że operacja poprawy żeglowności byłaby zbyt kosztowna i niekorzystna dla środowiska.
Jeszcze w XVII wieku Wisła była najważniejszą gospodarczą rzeką świata. Rocznie spławiano nią 250 tys. ton zboża. Jednak zdaniem posła Lamczyka później zaczął prześladować ją pech. Po rozbiorach przepływała przez granicę trzech państw, a po pierwszej wojnie światowej znalazła się w granicach Polski, jednak bez ujścia do morza w Wolnym Mieście Gdańsk.
Plany regulacji sprawiającej największe problemy żeglowne Dolnej Wisły pojawiły się dopiero w PRL. W 1970 r. powstał we Włocławku jeden z dziewięciu planowanych stopni wodnych. Na kolejne zabrakło pieniędzy.
Kapitan żeglugi śródlądowej Mirosław Kaczyński mówi „Rz", że brak inwestycji sprawił, iż transport na Wiśle jest „w stanie zaniku". – Obecnie ta droga rzeczna uniemożliwia regularne przewozy towarowe. W Niemczech transport rzeczny odpowiada za przewóz 20 proc. towarów, w Polsce za ułamek procenta – alarmuje.