Prowadzi to oczywiście do nadużyć, czego przykładem sprawa Uwe Scheucha, szefa Wolnościowej Partii Karyntii. Obiecał jednemu z rosyjskich milionerów załatwienie paszportu w zamian za 5 mln euro inwestycji w Karyntii, z czego 10 proc. miało trafić na konto partii Scheucha. Sprawa dotarła za pośrednictwem mediów do prokuratury. Scheuch został skazany w zawieszeniu na półtora roku więzienia. Niedawno uniewinniono go jednak ze względów proceduralnych.
Czarnogóra jak Cypr
Ciekawym przypadkiem jest Cypr, gdzie pod pewnymi warunkami można dostać prawo stałego pobytu za inwestycję w nieruchomość o wartości 300 tys. euro. Kto chce zostać obywatelem tego kraju, musi wyłożyć co najmniej 2,5 mln euro, z tego 2 mln to depozyt w banku centralnym, a 500 tys. to darowizna na państwowy Fundusz Badań i Technologii. Wtedy nic już nie stoi na przeszkodzie, aby stać się prawdziwym Europejczykiem. Ale też, co niezwykle interesujące, paszporty czekają na tych, którzy zainwestowali wcześniej na Cyprze i stracili 3 mln euro w wyniku zapaści finansowej tego kraju. To nagroda dla rosyjskich milionerów, od których roi się na wyspie. Nie tylko jest swoistą formą rekompensaty, ale też ma poprawić wizerunek kraju w Rosji z myślą o przyszłych doskonałych interesach, które można tam robić.
Zresztą nie tylko tam, bo na pomysł zarabiania na paszportach wpadła już dawno Czarnogóra, która aspiruje do statusu członka UE. Wymyślono tam program o oficjalnej nazwie: „Obywatelstwo w zamian za inwestycje". Kto więc w sposób „wiarygodny i bezsporny" udokumentuje, że taką inwestycję poczyni, może liczyć na upragnioną nagrodę.
Takie raje paszportowe są nierzadko miejscem schronienia dla polityków ściganych sądownie we własnych krajach. Takich jak były premier Tajlandii Taksin Shinawatra – skazany w kraju za korupcję, nie miał żadnych problemów z udokumentowaniem, że włożył wymaganą sumę w biznes hotelarski. Został obywatelem Czarnogóry, który to kraj widział jeden raz. Na stałe mieszka w Dubaju. Ale zamierza powrócić do Tajlandii, gdzie premierem jest jego siostra, która przygotowała już projekt ustawy amnestyjnej. Na razie są z tym kłopoty, bo przeciwnicy Shinawatry wywołali rewoltę.
Chińczycy pokochali Portugalię
Nuno Durao jest jednym z założycieli firmy Irglux z siedzibą w Lizbonie. Załatwia wszelkie sprawy związane z uzyskaniem prawa stałego pobytu w Portugalii. Przed rokiem ten stojący na krawędzi bankructwa kraj postanowił sięgnąć po milionowe fortuny bogatych Chińczyków, Hindusów, Rosjan czy Brazylijczyków, którzy z różnych powodów zapragnęli być paszportowymi obywatelami UE. Zasady są proste.
Wystarczy kupno rezydencji, domu czy innej nieruchomości za co najmniej 500 tys. euro. Natychmiast otrzymuje się prawo pobytu na rok, co oznacza, że kraje Schengen stoją już otworem. Prawo to ulega automatycznie przedłużeniu o rok, a po pięciu latach jest się już posiadaczem portugalskiego paszportu. – To była niezwykle trafna regulacja. Niemal uratowała życie wielu bezrobotnym, którzy znaleźli pracę, świadcząc usługi dla naszych gości – mówi „Rz" Nuno Durao. Doskonale sprzedają się nadmorskie rezydencje w Estoril czy Cascais, położone nad morzem pół godziny samochodem od Lizbony.