Niemieckie wartości mają chronić przed islamem

Powrót pojęcia niemieckiej kultury przewodniej (Leitkultur) ma pomóc opozycyjnej CDU w pogrążeniu rządu Olafa Scholza.

Publikacja: 20.12.2023 03:00

Meczet w Kolonii

Meczet w Kolonii

Foto: AdobeStock

Zmuszona do oszczędności budżetowych koalicja rządowa Olafa Scholza ma coraz większe kłopoty z utrzymaniem spójności. SPD, ugrupowanie szefa rządu, spadła w sondażach znacznie poniżej prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD). W liberalnej FDP trwa wewnętrzne referendum, czy partia nie powinna opuścić koalicji, doprowadzając tym samym do upadku rządu. Opozycja z CDU/CSU twierdzi, że jest gotowa do przejęcia władzy, licząc przy tym na zwyżkową tendencję w sondażach, w których ma już nieco ponad 30 proc. poparcia.

Ma nadzieję na dalszy wzrost po prezentacji programu, którego projekt jest już gotowy. Wiosną przyszłego roku ma zostać przyjęty na partyjnym zjeździe. Jak przystało na partię chadecką, podkreśla znaczenie chrześcijańskiego dziedzictwa kulturowego w życiu społecznym oraz, co wzbudza najwięcej kontrowersji, sięga po pojęcie przewodniej roli niemieckiej kultury (Leitkultur). W gruncie rzeczy wymóg podporządkowania się bliżej nieokreślonym wartościom niemieckiej kultury dotyczy prawie 6 milionów muzułmanów mieszkających obecnie w RFN.

Czytaj więcej

Masa wniosków o azyl w Niemczech. AfD ma paliwo na wybory w landach wschodnich

– Muzułmanie podzielający nasze wartości należą do Niemiec – czytamy w projekcie programu. O żadnych wartościach nie ma natomiast mowy wobec innych grup etnicznych czy religijnych. W odniesieniu do wyznawców judaizmu w projekcie znalazła się prosta konstatacja, że jego wyznawcy „należą do Niemiec”.

O tym, kto należy do Niemiec, w CDU trwa dyskusja od dawna. Kanclerz Angela Merkel powtarzała wielokrotnie, że „także” islam. Sformułowania tego użył wyraźnie ponad dekadę temu prezydent Christian Wulff (CDU), stawiając islam na równi z chrześcijaństwem i judaizmem jako „należące do Niemiec”.

Kłóciło się to z zaprezentowanym nieco wcześniej przez szefa CDU Friedricha Merza pojęciem Leitkultur. Kiedy jednak wywodzący się z CDU zarówno prezydent RFN, jak i pani kanclerz mówili o islamie, Merz nie miał w niemieckiej polityce nic do powiedzenia. Został zmarginalizowany przez Angelę Merkel jako groźny konkurent polityczny. Powrócił do polityki po prawie dwóch dekadach i to on stoi obecnie za próbą renesansu pojęcia Leitkultur.

Gdy usiłował wprowadzić je po raz pierwszy do dyskursu politycznego, spotkał się z dezaprobatą i niezrozumieniem, po części nawet w szeregach CDU. Zwolennicy Merza udowadniali, że Leitkultur jest konieczna jako przeciwwaga dla multi-kulti, czyli doktryny wzywającej do równorzędności w społeczeństwach różnorodnych pod względem etnicznym, kulturowym czy religijnym. Multi-kulti miało się dobrze za rządów Zielonych i SPD pod wodzą Gerharda Schrödera, który twierdził, że żadna debata na ten temat nie jest potrzebna, co najwyżej na temat „przewodnika stada”. Miał na myśli szefa CDU.

Czytaj więcej

Abaja podzieliła Francję. Czy na wzór Iranu trzeba będzie wprowadzić „policję ubraniową”?

– CDU sięga obecnie po termin Leitkultur w nadziei, że w przeciwieństwie do poprzednich lat wywoła dzisiaj pozytywne reakcje, co może przynieść określone korzyści wyborcze – mówi „Rzeczpospolitej” historyk prof. Stefan Troebst. Jego zdaniem można odnieść wrażenie, że termin ten spotyka się obecnie z rosnącą społeczną akceptacją.

Gdy przed laty trwała debata na temat Leitkultur, społeczność muzułmanów w Niemczech liczyła 3,5 mln osób. Obecnie jest ich 2 miliony więcej, w dużej mierze w wyniku niekontrolowanej imigracji. Przy tym trzy czwarte Niemców ocenia negatywnie skutki napływu nielegalnych imigrantów, co dotyczy także wyznawców islamu.

– Ani wtedy, ani dzisiaj nie jest potrzebna żadna kultura wiodąca, dyskryminująca inne kultury. Wszystko sprowadza się do respektowania konstytucji, gdzie ujęty jest system wartości obowiązujący w Niemczech – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Ali Kizylkaya, były szef Islamrat, jednej z największych wspólnot muzułmańskich w Niemczech.

Jego zdaniem przyczyn powrotu CDU do pojęcia Leitkultur szukać należy w popularności otwarcie antyislamskiej AfD, drugiego po CDU/CSU ugrupowania na scenie politycznej.

Zmuszona do oszczędności budżetowych koalicja rządowa Olafa Scholza ma coraz większe kłopoty z utrzymaniem spójności. SPD, ugrupowanie szefa rządu, spadła w sondażach znacznie poniżej prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD). W liberalnej FDP trwa wewnętrzne referendum, czy partia nie powinna opuścić koalicji, doprowadzając tym samym do upadku rządu. Opozycja z CDU/CSU twierdzi, że jest gotowa do przejęcia władzy, licząc przy tym na zwyżkową tendencję w sondażach, w których ma już nieco ponad 30 proc. poparcia.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Chińczycy wysłali sondę kosmiczną na "ciemną stronę Księżyca"
Społeczeństwo
Hamas uwiódł studentów w USA
Społeczeństwo
Arizona: Spór o zakaz aborcji z czasów wojny secesyjnej. Jest decyzja Senatu
Społeczeństwo
1 maja we Francji spokojniejszy niż rok temu. W Paryżu raniono 12 policjantów
Społeczeństwo
Zwolennicy Izraela zaatakowali zwolenników Palestyny. Setki osób zatrzymanych
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił