Alpinista był jednym z członków grupy wspinającej się na Egmont, nazywaną górą Taranaki, znajdującą się na nowozelandzkiej Wyspie Północnej. To uśpiony wulkan o wysokości 2518 m n.p.m.
Na wysokości 600 metrów mężczyzna stracił równowagę i spadał po zdradliwych zboczach, ostatecznie znikając grupie z pola widzenia. To wysokość równa Królewskiej Wieży Zegarowej w Mekce w Arabii Saudyjskiej, jednego z najwyższych budynków na świecie.
Jeden z alpinistów, wraz z członkiem zespołu ratownictwa alpejskiego Taranaki, natychmiast zszedł na dół w poszukiwaniu alpinisty, by udzielić mu pomocy.
Po zlokalizowaniu wspinacza ich oczom ukazał się niezwykły widok - mężczyzna odniósł tylko niegroźne obrażenia. Wiosenna aura rozmiękczyła śnieg, który zadziałał jak naturalna poduszka, zapobiegając potencjalnie śmiertelnym skutkom upadku..
Policja nowozelandzka podkreśliła niezwykłe szczęście wspinacza, który przeżył tę ciężką próbę, podkreślając kluczową rolę, jaką odgrywa zmiękczony śnieg. Rzecznik Taranaki Alpine Rescue powstrzymał się jednak od podania dalszych szczegółów na temat zawiłości akcji ratunkowej.