Rzeczpospolita: Na stronie internetowej „Gazety Wyborczej" filozof Zbigniew Mikołejko stwierdza, że Jarosław Kaczyński zawarł sojusz z chamem: popierają go gniewni nieudacznicy, którzy chcą po prostu dopiec inteligentom...
Michał Łuczewski: W kraju, który jest tak mocno podzielony i w którym tak bardzo brakuje kapitału społecznego, elity mają tendencję, by tego kapitału szukać gdzieś na zewnątrz. Punktem odniesienia dla liberalnych elit stał się Zachód, a od polskiego chama próbują się odciąć. To bardzo dobrze widać po tym, jak reagują na kwestię uchodźców. Są w stanie poczuć ich problem, w sposób bardzo pogłębiony zrozumieć ich sytuację, później na wszelkie sposoby tłumaczyć, skąd biorą się u nich agresywne zachowania i molestowanie seksualne. Natomiast tego zrozumienia brakuje, jeśli przychodzi do pochylenia się nad problemami Polaków.
Jak stary to problem?
Na ten postkolonialny światopogląd nakłada się bardzo długa tradycja wykluczania chłopa, który miał pochodzić jakby z innej rasy niż rasa szlachecka. Dzisiejsza inteligencja przejmuje pod tym względem bardzo archaiczne toposy sarmackie. To zabawne o tyle, że elity, które często walczą z sarmatyzmem, później same sięgają po sarmacki rasizm. Ten rasizm pod wieloma względami wydaje się im uzasadniony. Zatem także uzasadnione wydaje się im wykluczanie chamów. Ci, którzy myślą w ten sposób, oczywiście nie dostrzegają, że to rasizm.
Klasyczny polski inteligent miał przecież służyć ludowi...