Na ile zryw społeczny pomocy uchodźcom złagodził ich dramatyczną sytuację?
To, czego jesteśmy świadkami i uczestnikami, jest czymś absolutnie niesłychanym. W środę byłam z przedstawicielami Rady Europy w wielkiej sali Expo na ulicy Modlińskiej w Warszawie, gdzie jest teraz ponad tysiąc uchodźców. Zadawano im pytania, jak się czują i jak Polska ich przyjęła. Nie było ani jednego zdania krytycznego. Powiedzieli, że nie wyobrażali sobie, że Polacy tak fantastycznie ich przyjmą, i że instytucje będą tak otwarte. Ja też nie spodziewałam się, że to będzie aż tak pospolite ruszenie. Dary serca płyną od wszystkich – bogatych i biednych. Widzimy jak Polska stała się bliska Ukrainie i jak Ukraina stała się bliska Polsce. Możemy powiedzieć, że zdaliśmy egzamin nadzwyczajnie i będziemy zdawać każdego dnia. Nawet instytucje publiczne się zebrały po wstępnym chaosie. Bo początek był absolutnym chaosem, ale organizacje pozarządowe zakasały rękawy i ruszyły z pomocą państwu. Jako Biuro RPO byliśmy przerażeni tym, co zastaliśmy w tych pierwszych dniach i jak nie radzono sobie z podstawowymi problemami. Dzisiaj mamy inny obraz – jest poprawa. Ale bez wolontariuszy i pospolitego ruszenia społeczeństwa, system by padł. Widać wyraźnie, że tworzy się zalążek prawdziwego systemu pomocowego, dzięki czemu współpraca różnych podmiotów jest coraz lepsza.