Zwłoki Krzysztofa znaleziono 26 kwietnia w wąwozie, 200 metrów poniżej drogi San Cristóbal de las Casas - Palenque, w okolicy miasta Ocosingo w meksykańskim stanie Chiapas na południu Meksyku. 4 maja kolejne 200 metrów niżej odnaleziono ciało innego cyklisty, poszukiwanego od prawie dwóch tygodni 43-letniego Niemca - Holgera Franza Hagenbuscha. Już wcześniej niedaleko ciała Polaka znaleziono rower oraz but należący do drugiego kolarza. Mężczyźni najprawdopodobniej poznali się w San Cristóbal de las Casas i zdecydowali pokonać wspólnie trasę do Palenque. Ostatni kontakt bliscy mieli z nimi 21 kwietnia.
Miejscowy prokurator, Arturo Pablo Liévano, wyklucza morderstwo. Zaznacza, że sekcja zwłok nie wykazała, by urazy na ciele Krzysztofa powstały wskutek tortur czy celowego udziału osób trzecich. Wskazuje na uraz głowy, prawdopodobnie spowodowany upadkiem z wysokości, oraz dodaje, że zwłoki zostały częściowo zjedzone przez dzikie zwierzęta. Liévano zwraca uwagę, że droga biegnie przez góry, jest pełna zakrętów oraz dziur. Według niego cykliści stracili panowanie nad rowerami i wpadli do wąwozu. Dodaje również, że współpracuje w sprawie śmierci rowerzystów z ambasadą Polski oraz Niemiec.
Wersji tej nie wierzy lokalny prawnik Juanjo Gutiérrez Brínguez, który prowadzi swoje prywatne śledztwo w tej sprawie. Wraz z Carlosem "El Pollo", fotografem pracującym dla miejscowej prasy, który gościł u siebie w domu Krzysztofa kilka dni przed jego zaginięciem, udał się do Ocosingo do siedziby prokuratury regionalnej. Tam mieli spotkać się z Pablem Liévano, ten zaś miał im pokazać czterdzieści zdjęć z miejsca wypadku oraz z sekcji zwłok. Podczas rozmowy z nim zauważyli jednak kilka nieścisłości w jego wyjaśnieniach na temat śmierci Krzysztofa.
W obszernym opisie tej wizyty zamieszczonym w mediach społecznościowych pisze między innymi, że zwłoki pozbawione były prawie zupełnie głowy oraz jednej stopy, podczas gdy reszta części ciała była praktycznie bez uszczerbku. Gutiérrez nie wierzy, że zwierzęta, które według prokuratora były za to odpowiedzialne, zjadły wszystko wraz z kośćmi i były tak wybredne, że pogardziły zupełnie na przykład wnętrznościami, które jak wykazała sekcja zwłok - były w idealnym stanie. Dodaje, że przy zwłokach nie znaleziono paszportu, żadnych dokumentów, pieniędzy ani kamery Go Pro, z którą przytwierdzoną do roweru podróżował Polak.
Mało prawdopodobne wydaje mu się, żeby obaj rowerzyści w tym samym miejscu stracili panowanie nad pojazdem. Obaj byli doświadczonymi rowerzystami, którzy mieli już na swoim koncie tysiące przejechanych kilometrów. Gutiérrez rozmawiał także z taksówkarzem, którzy widział ich w dniu zaginięcia, około dziewiątej rano, w okolicach miejscowości Oxchuc, położonej niedaleko przed miejscem, gdzie znaleziono ciała cyklistów. Zauważa on, że nie jechali oni blisko siebie, było między nimi kilka kilometrów dystansu. Mało prawdopodobne było więc, żeby rowerzystów z drogi zepchnęła na przykład ciężarówka.