Reklama

Marihuana jako lek z ogródka

„Trawka uśmierza ból i działa relaksacyjnie. Dlatego trzeba zalegalizować uprawy konopi indyjskich” – nawołuje jeden z liderów czeskiej współrządzącej partii Zielonych

Aktualizacja: 10.10.2007 03:36 Publikacja: 10.10.2007 02:15

Marihuana jako lek z ogródka

Foto: SPINKA

Stanislav Penc właśnie rozpoczął kampanię na rzecz legalizacji marihuany. Wydrukował pięć tysięcy plakatów, na których sam, z długimi włosami, stoi w krzakach konopi indyjskich rosnących za jego domem. Pod spodem napis: „Zdrowo żyć – swobodnie myśleć”.

– Plakaty pojawią się przede wszystkim w Pradze, głównie tam, gdzie są duże skupiska młodych ludzi. Na przykład w klubach – mówi „Rz”. Dlaczego? Jego zdaniem wielu Czechów pali marihuanę w celach medycznych lub relaksacyjnych, nie ma sensu ich za to karać.

– U nas to wciąż temat tabu. Gdy ktoś zaczyna mówić o marihuanie i medycynie, władze ucinają dyskusję. Trzeba wreszcie zacząć otwartą debatę – przekonuje. Na razie za nielegalne uprawianie konopi grozi mu do trzech lat więzienia. Taki wyrok wydano właśnie na 61-latka z Czeskiego Krumlova. – Nie boję się. Kiedy się walczy, trzeba ponosić ryzyko – mówi Penc.

Uprawa konopi indyjskich jest zakazana prawie w całej Europie. Tylko w nielicznych krajach, np. w Holandii i Szwajcarii, uprawy są dozwolone, ale tylko „na użytek domowy”.

Niedawno brytyjski sąd skazał na 250 godzin prac społecznych 68-letnią babcię dwóch wnuków, u której znaleziono plantację zakazanej rośliny. Patricia Tabran tłumaczyła, że zasiała konopie, by leczyć się z depresji po śmierci 14-letniego syna w 1975 roku i uśmierzyć ból po dwóch wypadkach samochodowych.

Reklama
Reklama

Na Wyspach policja co i rusz natrafia na nielegalne uprawy. Tylko wczoraj znaleziono dwie w Manchesterze. Jednej pilnował chłopiec w wieku około 11 lat przywieziony z Wietnamu. Głośno było o mężczyźnie, który w garażu miał prawdziwą dżunglę. W doniczkach hodował ponad 40 sztuk roślin.

Na Wyspach za uprawę konopi indyjskich grozi do dwóch lat więzienia. Nie wszystkim się to podoba.

– Plantator idzie za kraty na koszt podatnika. To ogromne sumy. Dlaczego mamy płacić za to, że ktoś dokonał wolnego wyboru, nikogo przy tym nie krzywdząc? – mówi „Rz” Don Barnard z brytyjskiego Towarzystwa na rzecz Legalizacji Konopi.

– Tacy ludzie nie szukają współczucia, oni chcą, by ich zostawić w spokoju. Prawo nie powinno regulować, co jest lekiem, a co nie – twierdzi. Jak inni zwolennicy legalizacji ma w zanadrzu wiele argumentów: skazany za uprawę na zawsze ma wpis w kartotece. A co za tym idzie, ma trudności ze znalezieniem pracy. – Przez 30 lat istnienia zakazu ludzie uprawiają konopie. Ten zakaz jest nieskuteczny – przekonuje.

„Wielu Czechów pali marihuanę w celach medycznych lub relaksacyjnych, dlatego nie powinno się ich za to karać”

Stanislav Penc właśnie rozpoczął kampanię na rzecz legalizacji marihuany. Wydrukował pięć tysięcy plakatów, na których sam, z długimi włosami, stoi w krzakach konopi indyjskich rosnących za jego domem. Pod spodem napis: „Zdrowo żyć – swobodnie myśleć”.

– Plakaty pojawią się przede wszystkim w Pradze, głównie tam, gdzie są duże skupiska młodych ludzi. Na przykład w klubach – mówi „Rz”. Dlaczego? Jego zdaniem wielu Czechów pali marihuanę w celach medycznych lub relaksacyjnych, nie ma sensu ich za to karać.

Reklama
Społeczeństwo
„Zatrzymać ludobójstwo w Gazie”. Masowe protesty w Australii
Społeczeństwo
Skandal we Włoszech: Intymne zdjęcia kobiet na Facebooku. „Wirtualny gwałt”
Społeczeństwo
Wielkie budowy w Niemczech. Dużo później, dużo drożej. Nowy symbol - więzienie w Zwickau
Austria
Austria: 13-latka wywierciła otwór w czaszce pacjenta. Mama pozwoliła, stanie przed sądem
Społeczeństwo
Koreański Sąd Najwyższy kończy spór o „Baby Shark”. Amerykański kompozytor przegrał po sześciu latach
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama