Z decyzji cieszą się lewicowi politycy i organizacje walczące o wyeliminowanie wszelkich odniesień do religii z życia publicznego. Podzielają opinię sędziego z Valladolid (Kastylia-Léon), że obecność symboli religijnych w klasach narusza zagwarantowaną w konstytucji równość i wolność sumienia. Inni widzą w tym kolejny atak rządzącej lewicy na wartości, z którymi identyfikuje się większość Hiszpanów. Niedawno – w imię świeckości państwa – lewica zażądała, by Biblia i krzyż zniknęły z sali, w której odbywa się zaprzysiężenie szefa rządu i ministrów. Socjalistyczny premier José Zapatero nie przyłączył się do tych postulatów. Tłumaczył, że gospodarzem tej uroczystości jest król. Niezręcznie byłoby mu narzucać wystrój sali, w której zaprzysięga rząd. Tym bardziej że Juan Carlos nie zmusza nikogo do ślubowania na Biblię – można przysięgać na konstytucję.
Również tym razem Zapatero woli zostawić decyzję gospodarzom: Radzie Szkoły. – Rząd nie zamierza przyłączyć się do wojny o krzyże – zapewnia minister szkolnictwa Mercedes Cabrera. Jej zdaniem rady najlepiej wiedzą, jakich mają uczniów i co myślą ich rodzice. – Ustalanie powszechnych norm o charakterze obowiązkowym często zamiast rozwiązywać problemy, jedynie je nasila – dodała pani minister.
Nie wiadomo jednak, czy rządowi uda się uchylić od zajęcia stanowiska w sprawie krzyży, bo oczekują tego od Zapatero wszystkie ugrupowania lewicowe, łącznie z jego własną Hiszpańską Socjalistyczną Partią Robotniczą (PSOE).
Do szkoły im. Maciasa Picavei w Valladolid, która stała się sławna z powodu precedensowego orzeczenia sądu, chodzi córka Fernanda Pastora, rzecznika stowarzyszenia walczącego o laicyzację szkół. To właśnie ta organizacja stoi za wytoczeniem krzyżom procesu, który trwał trzy lata i skończył się sukcesem wnioskodawców.
W poniedziałek, który był pierwszym dniem zajęć po sobotnim wyroku sądu, przed szkołę zjechały wozy transmisyjne telewizji. Dziennikarze i fotoreporterzy czyhali na rodziców, by zebrać pierwsze reakcje. „Maluchy poczuły się przez chwilę bohaterami wydarzenia, o którym wielu z nich z pewnością nie słyszało” – relacjonował prawicowy dziennik „ABC”. Pierwszy przyszedł Pastor. Kiedy dzieci weszły już do klas, podeszły do niego trzy matki, pytając, czy to on jest „tym od krzyży”. Gdy potwierdził, zarzuciły mu, że jest „faryzeuszem”, bo z jednej strony walczy z symbolami religijnymi, a z drugiej pozwala córce grać Matkę Boską w szkolnych jasełkach.