Na świecie szaleje kryzys, ale w Szwecji mieszkańcy postanowili o nim zapomnieć. Wszyscy niespodziewanie zapragnęli tradycyjnego obchodzenia świąt i goszczenia u siebie prywatnego mikołaja. O ile mikołajów nie brakuje w centrach handlowych, na świątecznych jarmarkach czy na zbiorowych spotkaniach wigilijnych w przedsiębiorstwach, o tyle ze świecą trzeba szukać takiego, który gotów byłby odwiedzić kogoś w domu.

Problem polega na tym, że większość rodzin życzy sobie, by mikołaj przybył w czasie lub tuż po emisji disnejowskiego Kaczora Donalda w telewizji. Programu, który od 1960 r. jest w Szwecji stałym punktem Wigilii Bożego Narodzenia. Emitowany zawsze o godzinie 15. jest oglądany dziś przez jedną trzecią Szwedów – czyli 3,5 mln widzów. Kaczor odgrywa w Szwecji rolę pierwszej gwiazdki – to znak, że nadeszła pora, aby zasiąść do świątecznego stołu. Nic więc dziwnego, że mikołaje za popytem nie nadążają.

Wynajmowaniem mikołajów zajmuje się m.in. od czterech lat przedsiębiorstwo Taxi Stockholm. 45-minutowa wizyta mężczyzny w czerwonym płaszczu kosztuje tu równowartość 255 zł. – Wszystkie terminy mamy już zajęte. 15 mikołajów jest w stanie zrealizować w Wigilię jedynie 100 zleceń – tłumaczy Kicki Erkers, koordynator marketingu tej firmy taksówkowej. Zapowiada, że w przyszłym roku Taxi Stockholm zacznie rekrutację kandydatów na mikołajów już w czerwcu, po uroczystościach świętojańskich.

W tym roku jednak jedyną szansą dla mieszkańców Sztokholmu jest... przełożenie Wigilii. Ogłaszający się w Internecie mikołaje proponują swoją wizytę w przeddzień Wigilii lub pierwszego dnia świąt – aby zachęcić klientów do przeniesienia odwiedzin na inny dzień, oferują niższą cenę lub gwarantują, że mikołaj jest gotów do dźwigania ciężkich prezentów oraz będzie trzeźwy.

Przy okazji świąt władze podatkowe ostrzegły mieszkańców Szwecji, że usługi mikołaja nie są subwencjonowane i nie podlegają odliczeniu od podatku. Należy natomiast żądać od mikołaja rachunku i sprawdzić, czy ma on kartę podatkową.