Na drugim miejscu w rankingu najczęściej wypożyczanych przez terrorystów dzieł znalazł się „Don Kichot” Cervantesa, a na trzecim książka Baracka Obamy „Odziedziczone marzenia. Spadek po moim ojcu”.
I nie są to wcale, jakby mogli podejrzewać krytycy antyterrorystycznej operacji USA, jedyne pozycje dostępne w obozowej biblioteczce. Jak bowiem informuje brytyjski dziennik „The Times”, podejrzani o współpracę z al Kaidą mają już do wyboru ponad 13 500 tysiąca tytułów w 16 językach, m.in. w angielskim, arabskim, urdu czy paszto.
229 więźniów ma też dostęp do różnego rodzaju islamskich tekstów religijnych, ale pod względem popularności są one w rankingu daleko w tyle.
Książki to jedna z ich niewielu rozrywek. Podejrzani o terroryzm rzadko dostają bowiem gazety, a jeśli już, to przypominające kiepskiej jakości wydzierkę – strażnicy cenzurują bowiem wszystkie doniesienia o aktach przemocy.
Dlaczego więc oskarżeni o terroryzm wybierają „Harry’ego Pottera”? – Przypuszczam, że to po prostu świetne czytadło, które pozwala oderwać się od trudnej rzeczywistości – tłumaczy „Rz” dyrektor Instytutu Ibn Chalduna w Warszawie Bogusław R. Zagórski. A może przekonuje ich opinia niektórych środowisk, że to książka antychrześcijańska? – Absolutnie nie. Po pierwsze nie sądzę, by ta argumentacja mogła do nich dotrzeć. A po drugie – ortodoksyjni muzułmanie mogą mieć do „Harry’ego Pottera” podobne zastrzeżenia co ortodoksyjne kręgi katolików – dodaje Bogusław Zagórski.