– Czasem pojawia się myśl, że może te studia pójdą na marne, ale mam nadzieję, że dzięki pomocy tylu życzliwych ludzi wszystko dobrze się skończy – mówił Khash Batdavaa, gdy już obronił na czwórkę z plusem pracę dotyczącą projektu pieca o mocy cieplnej 0,4 megawata opalanego gazem koksowniczym.
Historię studenta metalurgii Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i jego rodziny [link=http://www.rp.pl/artykul/596789.html" "target=_blank]opisała „Rz”[/link] i inne gazety. Straż Graniczna zatrzymała Khasha, gdy wychodził z uczelni po ostatnim egzaminie na studiach licencjackich, i zawiozła do strzeżonego ośrodka dla uchodźców w Przemyślu. Są tam też jego rodzice i dziesięcioletni brat Karol, który urodził się w Polsce i nawet nie mówi po mongolsku. Drugiego brata Khasha, także studenta AGH, szuka Straż Graniczna.
Wszyscy członkowie rodziny czują się Polakami. Ale mimo interwencji rzecznika praw dziecka i wsparcia przyjaciół rodzina może zostać zmuszona do opuszczenia kraju, w którym mieszka od 11 lat.
Khash nie ma do nikogo pretensji. Wczoraj dziękował nawet strażnikom, że w ośrodku miał dostęp do komputera i mógł się przygotować do egzaminu, a także za to, że w ośrodku „nie jest zimno i nie kapie na głowę”.
Do obrony doszło dzięki staraniom uczelni i kolegów Khasha. Ci ostatni powitali go przed budynkiem AGH plakatami z napisem „Nie wywoźcie Polaków do Mongolii!”. Skandowali też „Jesteśmy z tobą!”.