– Ludzie mają dość tego poniżania. Liczą się tylko słupki i zadowolenie Turynu – mówi o atmosferze w tyskiej fabryce pracownica z ponad 30-letnim stażem. – Najlepszy zakład Fiata na świecie, a tak naprawdę wyciskanie człowieka. Ja nie wiem, kto to zrobił, ale ludzie po prostu już nie wytrzymują.
Na nocnej zmianie z czwartku na piątek w zakładzie odkryto, że wiele zjeżdżających z produkcji, gotowych do sprzedaży aut ma mocne wgniecenia na dachu i rysy na drzwiach.
– To nie wypadek przy pracy. Dotąd uszkodzenia blacharki mieliśmy tylko okazjonalnie – mówi "Rz" inny pracownik Fiata proszący o anonimowość.
Franciszek Gierot, szef Sierpnia '80 w zakładzie, twierdzi, że według nieoficjalnych informacji z dyrekcji Fiata zniszczono co najmniej 60 aut z jednego tylko dnia produkcji. – Ale według informacji od pracowników i ludzi z nadzoru zostało uszkodzonych nawet 200. Pracuję tu 35 lat, nigdy nie było czegoś takiego. Ludzie są zdesperowani, ale takie działanie to szkodzenie sobie i zakładowi, działanie przeciwko sobie. Są inne drogi dialogu z dyrekcją – dodaje Gierot.
Według niego to może być działanie desperata lub grupy niezadowolonych pracowników. – A są powody – podkreśla. – Pracujemy pod presją redukcji. Co chwilę przełożony mówi do kogoś "zwolnię cię".