W walce producentów sprzętu elektronicznego z ZAiKS ci pierwsi wytaczają cięższe działa. W tym tygodniu ma ujrzeć światło dzienne raport pokazujący groźbę znaczącego wzrostu cen smartfonów czy tabletów, jeśli ZAiKS przekona rząd do swoich pomysłów. „Rzeczpospolita" poznała treść tego opracowania.
Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, największa polska organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, od 2013 r. zabiega w resorcie kultury o rozszerzenie katalogu urządzeń objętych opłatą reprograficzną, zwaną podatkiem od piractwa. Odprowadzać ją muszą producenci i importerzy sprzętu oraz nośników, które konsument może wykorzystać do kopiowania utworów.
Choć wpływy z tytułu opłaty reprograficznej są spore – w 2012 r. wyniosły w Polsce według ZAiKS 1,66 mln euro – to stowarzyszenie twierdzi, że katalog urządzeń i nośników nią objętych jest zbyt wąski i nie przystaje do zmieniającego się świata. Nie ma w nim m.in. tak popularnych dziś smartfonów i tabletów. Przekonuje nie tylko, by poszerzyć katalog, ale i zwiększyć same opłaty.
Zgodnie z prawem nie mogą być one wyższe niż 3 proc. ceny urządzenia, ale dziś w większości wypadków są znacznie niższe. – Tych 3-procentowych stawek jest zaledwie ok. 13 proc. – podkreśla Anna Klimczak z wydziału prasowego ZAiKS.
Opłaty miałyby wzrosnąć nawet kilkadziesiąt razy. Przykłady? Najbardziej drastyczny to radioodbiorniki z odtwarzaczem płyt CD – podwyżka byłaby 60-krotna (z 0,05 do 3 proc.).
Przedsiębiorcy szybko oszacowali, że smartfony i tablety zdrożałyby nawet o ok. 100 zł. Ich odpowiedzią na zabiegi ZAiKS była głośna akcja „Nie płacę za pałace". Nazwa nawiązuje do kupionego przez tę organizację za 4,6 mln zł pałacu w Janowicach.
Akcję zainicjowali Związek Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego (ZIPSEE) wraz z fryzjerem Maciejem Węgrzynowskim. – Robię to dla zasady. Jestem uczciwym człowiekiem i przedsiębiorcą i tego samego oczekuję od ZAiKS. Chodzi tu nie tylko o smartfony i tablety, ale również o drobnych przedsiębiorców – fryzjerów, kosmetyczki, szewców, stomatologów, którzy obciążani są absurdalnymi opłatami za włączone radia w zakładach usługowych – mówi Węgrzynowski.