Wilamowice to 3-tysięczne miasteczko w połowie drogi między Oświęcimiem i Bielskiem-Białą. Jako jedyne w Polsce ma swój własny język.
Posługuje się nim około 25 mieszkańców w bardzo podeszłym wieku. Dalszych kilkadziesiąt zna ten język biernie, kilkanaście młodych opanowało go w sposób płynny, uczy się też grupa dzieci. Mimo to wkrótce obok kaszubskiego może stać się drugim w Polsce językiem regionalnym.
Czym jest język zwany wymysiöeryś? – To najmniejszy język w germańskiej rodzinie językowej, jednak nie tak łatwo wskazać jego miejsce w tej rodzinie – mówi Bartłomiej Chromik, badacz wilamowskiego z Wydziału Artes Liberales UW. – Niektórzy językoznawcy zwracają uwagę na bliskość z niektórymi śląskimi dialektami języka niemieckiego, a w subiektywnym odczuciu współczesnych użytkowników wilamowskiego jest on najbliższy luksemburskiemu. Natomiast powtarzana wśród Wilamowian legenda łączy ich z mieszkańcami Niderlandów: Flamandami bądź Fryzami – tłumaczy.
Do Polski Wilamowianie (pisze się ich wielką literą, bo to mniejszość etniczna, a nie tylko mieszkańcy miejscowości) mieli przybyć z Zachodu w XIII wieku. Udało im się zachować język, bo strzegli zasady małżeństw w obrębie swojej społeczności. W powszechnym użyciu wymysiöeryś był jeszcze przed wojną, a sytuacja zmieniła się w 1945 roku.
Komuniści w krzywdzący dla Wilamowian sposób uznali ich za volksdeutschów. Wprowadzili zakaz używania języka i tradycyjnych strojów, a mieszkańców Wilamowic poddali represjom. – Pokolenie urodzone w latach 40. doświadczyło ciężkiego losu. W obawie przed wywózkami dzieci zamykano w piwnicach i stodołach – opowiada Bartłomiej Chromik.