Polska jest na drugim miejscu w Europie pod względem liczby zwierząt hodowanych na futro. Co roku zabija się ich u nas 7,9 mln. W tej liczbie najwięcej jest norek – 7,8 mln. Dużo mniejsza jest produkcja szynszyli (60 tys.), lisów (75 tys.) i jenotów (10 tys.). Hodowla na futro tych dwóch ostatnich gatunków byłaby w Polsce zakazana, gdyby Sejm przychylił się do petycji Stowarzyszenia Otwarte Klatki, pod którą podpisało się już 140 tys. internautów.
Petycja dotyczy zakazu hodowli psowatych na futro. Dlaczego akurat tych zwierząt? – Postanowiliśmy zastosować strategię małych kroków, która przyniosła efekt przykładowo w Holandii – mówi Paweł Rawicki ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki. – Najpierw wprowadzono tam zakaz hodowli lisów, a po pewnym czasie udało się ten zakaz rozszerzyć na pozostałe zwierzęta. Liczy się dla nas nawet mały postęp, szczególnie że lobby hodowców norek w Polsce jest bardzo silne.
Komisja zapyta Szydło
Na razie sejmowa Komisja ds. Petycji wstrzymała się z decyzją odnośnie do petycji dotyczącej psowatych. Podczas czwartkowego posiedzenia postanowiła, że wyśle do premier Beaty Szydło dezyderat i wstrzyma się z działaniami do jej odpowiedzi.
Wpływ na tę decyzję miała opinia resortu rolnictwa. – Od lat ministerstwo ma takie samo stanowisko. Są to zwierzęta gospodarskie, których chów i hodowla zapewniają dużo miejsc pracy, szczególnie na terenach po państwowych gospodarstwach rolnych – mówiła wiceminister rolnictwa Ewa Lech. Dodała, że istnieją już przepisy, które nakazuja dbać o dobrostan zwierząt.
Paweł Rawicki mówi, że argumenty ministerstwa są dyskusyjne. – Często pada argument, że hodowla zwierząt futerkowych daje 50 tys. miejsc pracy. To 100 procent nieprawdy, a dane są zdecydowanie zawyżone – ocenia. – Poza tym petycja dotyczy wyłącznie psowatych. Można szacować, że hodowla tych zwierząt daje łącznie maksymalnie 500 etatów – dodaje.