Na rozkaz Nicolasa Madury ulice Caracas od wtorku są patrolowane przez czołgi. Policja zaczęła też jeszcze brutalniej niż do tej pory atakować manifestantów. W czwartek zginął 22-letni student David Vallenilla: po tym, jak rzucił kamieniem w funkcjonariuszy, jeden z nich trzykrotnie strzelił do niego, trafiając w brzuch. Bilans trwających już od wielu miesięcy protestów to 79 zabitych i ponad tysiąc rannych.
Policja aresztowała też 3,2 tys. osób. Ludzie są przetrzymywani przez siły bezpieczeństwa w szokujących warunkach. Zdarza się, że niektórzy są zmuszani do jedzenia makaronu z własnymi ekskrementami. Innych torturują za pomocą urządzeń pod napięciem.
Sąd Najwyższy, który jest bez reszty podległy Madurze, pozbawił większości kompetencji prokurator generalną Luisę Ortegę Diaz, krytyczną wobec łamania demokracji. Przejmie je posłuszny prezydentowi rzecznik praw obywatelskich.
Maduro oświadczył, że akcja Pereza była reżyserowana przez CIA. Pilot, który grał w filmach akcji, trzy lata temu brał udział w szkoleniu organizowanym przez Waszyngton. Sam helikopter w doskonałym stanie odnaleziono na przedmieściach Caracas. Nie wiadomo jednak, co się stało z Perezem.
W Ameryce Łacińskiej narasta opór wobec działań prezydenta Wenezueli. – Musimy nazwać rzeczy po imieniu. Mamy kraj, który przestał być działającą demokracją i to jest niezwykle niebezpieczne dla całego regionu – oświadczył szef meksykańskiej dyplomacji Luis Videgaray Caso. Jego zdaniem kontynent, który 30 lat temu skończył z wojskowymi dyktaturami, też może wrócić do autorytarnej przeszłości.