Takie stanowisko zajął Sąd Okręgowy w Białymstoku w wyroku z 22 kwietnia 2016 r. (sygn. akt II Ca 182/16) po rozpatrzeniu apelacji od wyroku oddalającego powództwo o zachowek po Mariannie J. (dane zmienione).
Zapłaty zachowku zażądały trzy córki Marianny J. pominięte przez nią w testamencie. Roszczenie skierowały do Kazimierza Z, wieloletniego partnera matki, któremu zapisała ona w testamencie cały swój majątek. Głównym składnikiem schedy było mieszkanie warte dziś ok. 130 tys. zł. Marianna J. wykupiła je przed laty od gminy. Kazimierz Z. twierdził, że zrobiła to za jego pieniądze, więc niesprawiedliwe jest żądanie, by zapłacił za nie drugi raz, tym razem córkom zmarłej partnerki.
Kogo stać na taki wydatek
Marianna i Kazimierz mieszkali razem w tym mieszkaniu przez ostatnich 35 lat. O tym, że ich związek był trwały, zaświadczyła przed sądem sąsiadka. Chociaż relacje z córkami Marianna miała dobre, to nie one, lecz Kazimierz opiekował się nią na co dzień, gdy była już w podeszłym wieku i wymagała stałej pomocy . On też poniósł koszty pogrzebu Marianny, a jeszcze wcześniej sfinansował wykonanie nagrobka dla niej i jej zmarłego przed laty męża. Wyłożył też ponad 22 tys. zł, by Marianna mogła wykupić na preferencyjnych zasadach mieszkanie wynajmowane od gminy. Było go na to stać, gdyż jako były funkcjonariusz organów ściągania otrzymywał emeryturę z MSW w wysokości znacznie przekraczającej średnią krajową. Oprócz tego już na emeryturze osiągał dochody z pracy jako radcy w kolegium do spraw wykroczeń. Nie miał też żadnych zobowiązań alimentacyjnych, bo był bezdzietnym rozwodnikiem. Dochodem Marianny była natomiast tylko niska emerytura, z której nie byłaby w stanie zapłacić za wykup lokalu.
Córki zmarłej twierdziły, że to nieprawda. Ich zdaniem matka dysponowała znacznymi środkami finansowymi, które pozostały jej po śmierci ojca - dobrze opłacanego fachowca w branży budowlanej. Poza tym była bardzo oszczędna. Miała więc potrzebną kwotę na nabycie lokalu. Jednocześnie jednak przyznały, że nic o wykupie nie wiedziały, gdyż matka im o tym nie wspominała.
Prała, gotowała