– Powinniśmy być tutaj razem z naszymi dowódcami – mówił Jacek J., który wraz z innym starszym szeregowym Robertem B. wyszedł z poznańskiego aresztu krótko po godzinie 14. – Nadal czujemy się polskimi żołnierzami – przekonywali.
Czekały na nich rodziny, tłum dziennikarzy oraz gapiów. Niektórzy powitali żołnierzy brawami. Tadeusz Anioła z Poznania trzymał bukiet białych i czerwonych kwiatów. – Nie znam tych chłopaków, ale dla mnie to bohaterowie. Są niewinni. Jak można było ich posłać na wojnę z niesprawnym sprzętem? – pytał.
– Nasza linia obrony się nie zmienia. Będę domagał się uniewinnienia klienta – mówił Tomasz Krzyżanowski, obrońca Jacka J. Przyznał, że prokuratura zapewne zaskarży decyzję o uchyleniu aresztu. Czy tak się stanie, na razie nie wiadomo.
Chwilę wcześniej z aresztu w pobliskiej Środzie Wielkopolskiej wyszedł starszy szeregowy Damian L. – Jesteśmy niewinni. Zrobiono ze mnie przestępcę – mówił.
O zwolnieniu żołnierzy zadecydował w piątek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Przewodniczący składu orzekającego przyznał, że w świetle zgromadzonych materiałów prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa nadal jest wysokie. Ale jako że śledztwo dobiega końca, prokuratura nie może powoływać się na obawę przed matactwem. Poza tym, jak wynika z opinii psychiatrycznych, pod Nangar Khel szeregowi mieli ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem. Jednocześnie sąd zadecydował o przedłużeniu aresztu zaangażowanym w akcję podoficerom i oficerom.