Rz: Jak wyglądało pańskie zatrzymanie?
Wojciech Sumliński:
Poprzedniego dnia pracowałem do późnej nocy. Po kilku godzinach snu obudziło mnie ABW. Jako powód przeszukania podano, jakobym miał sprzedawać tajne dokumenty „Gazecie Wyborczej”. Był to dla mnie zarzut absurdalny. Każdy, kto mnie zna, wie, że „Wyborcza” to ostanie medium, któremu bym cokolwiek zaoferował. Choć muszę przyznać, że jestem „GW” wdzięczny, bo – jak słyszałem – jej dziennikarz mnie bronił. Bardzo jednak wątpię, czy „Gazeta” cokolwiek by ode mnie kupiła. Zresztą z tego zarzutu szybko się wycofano.
Co znaleziono w pańskim domu?
Przede wszystkim zabrano kilkaset stron dokumentacji dotyczącej sprawy księdza Jerzego Popiełuszki. Zarekwirowano też dokumenty SB, które powierzyli mi ludzie badający komunistyczną przeszłość. Prócz tego płyty DVD oraz laptop.