Armia ma, tak jak obecnie, liczyć 150 tys. stanowisk, z czego 120 tys. żołnierzy w służbie czynnej oraz 30 tys. w narodowych siłach rezerwy.
- Przygotowujemy 120 tys. miejsc służby czynnej, ale trudno przewidzieć, ilu będzie chętnych. Nie wiemy w tej chwili, jakie będzie zainteresowanie - przyznał minister. Już teraz są braki w korpusie żołnierzy zawodowych.
Tworzenie w warunkach polskich sił rezerwy od 2010 r. minister określił mianem "wielkiego eksperymentu".
Szef MON podkreślił konieczność budowania systemu zachęt, które przyciągną młodych ludzi do wojska. Chodzi np. o dodatki za posiadane kwalifikacje i umiejętności - szczególnie dla fachowców, których brakuje w armii, np. lekarzy, informatyków i tłumaczy oraz dodatki za długoletnią służbę i za rozłąkę z rodziną. Armia chce także zachęcać ulgami komunikacyjnymi, możliwością edukacji na koszt wojska, możliwością zdobycia atrakcyjnych uprawnień i kwalifikacji a także bezpłatnym wyżywieniem i ekwiwalentem finansowym za wynajem mieszkania.
Jak przekonywał minister, profesjonalizacja ściśle wiąże się z unowocześnianiem sprzętu znajdującego się na wyposażeniu wojska. - Przeskok techniczny w armii wymaga od żołnierzy dobrego przygotowania i wyszkolenia, co trudno osiągnąć w warunkach powszechnego poboru - wskazał minister.