W maju ubiegłego roku z okna na czwartym piętrze budynku w Warszawie, w którym siedzibę ma Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wypadł 45-letni funkcjonariusz. Mimo reanimacji po przewiezieniu do szpitala zmarł. Wszczęte po tej tragedii śledztwo nie wykazało, by doszło do przestępstwa.
– Postępowanie zostało zakończone postanowieniem o umorzeniu śledztwa. W jego toku wykluczono udział osób trzecich i nikomu nie postawiono zarzutów – potwierdza Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Okoliczności śmierci majora Michała M. z kilkunastoletnim stażem (wcześniej pracował w policji) badała Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów. Śledztwo wszczęła z artykułu 151 kodeksu karnego, który przewiduje karę do 5 lat więzienia dla tego, „Kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie”. To rutynowa kwalifikacja prawna przyjmowana w przypadkach dotyczących nagłego, zaskakującego zgonu. Wstępnie założono, że było to samobójstwo.
Czytaj więcej
Czy ktoś mógł przyczynić się do targnięcia się na życie funkcjonariusza ABW? Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo z artykułu 151 kodeksu karnego - dowiedziała się „Rzeczpospolita”.
Funkcjonariusz pracował w departamencie IV ochrony informacji niejawnych, który sprawdza m.in. ważnych urzędników, polityków czy prezesów spółek Skarbu Państwa, zanim udzieli im poświadczenia bezpieczeństwa. W komórce, która – rejestrując i kontrolując tajne dokumenty – posiada wiedzę o wszystkich operacjach specjalnych oraz tajnych wydatkach, w tym o współpracy z obcymi służbami. To właśnie ze względu na miejsce i charakter pracy powstały wątpliwości co do przyczyn jego śmierci. Także w mediach pojawiły się spekulacje o mobbingu wobec Michała M., gnębieniu go dyscyplinarkami i nie najlepszej atmosferze w miejscu pracy. Blisko roczne śledztwo nie potwierdziło tych sugestii. Co ustalono?