Proza życia także bywa przytłaczająca. – Za sprawą mediów staliśmy się w jakiś sposób rozpoznawalni. Czasem spotykam się z reakcjami: ha, ha widziałem cię w telewizji! Często też ludzie, którzy mnie znają, przechodzą na drugą stronę ulicy, żeby tylko mnie nie spotkać. Nie mam do nich żalu. Wiem, że po prostu nadal nie wiedzą, co mi powiedzieć, jak ze mną rozmawiać – mówi Joanna. Barbara: – Wiele osób, które powinny mi pomagać, odsunęły się ode mnie. Bo w tej sprawie lepiej się nie wychylać.Jednocześnie rodziny komandosów zbliżyły się do siebie. – Tak naprawdę tylko my sami wiemy, co przeżywamy – mówią. Kiedy w piątek sąd zdecydował, że trzej komandosi wyjdą z aresztu, Marta rozesłała do dziewczyn esemesy. Z gratulacjami.
W Bielsku-Białej Nangar Khel to nadal temat numer jeden. Na piątkową decyzję sądu z zapartym tchem czekali nie tylko bliscy aresztowanych żołnierzy. – Znam tych chłopaków jeszcze z Afganistanu. Trudno mi uwierzyć, że ostrzelali wioskę celowo. Wiem jednak, że sprawa jest zawikłana. Jednego tylko nie mogę zrozumieć – po co trzymać w areszcie szeregowców. Jeśli padł rozkaz, oni musieli go wykonać. Dobrze, że wreszcie ktoś to dostrzegł – mówi jeden z żołnierzy bielskiego batalionu.Tymczasem na jaw wychodzą kolejne fakty, mnożą się pytania i wątpliwości. Świadkowie zeznają, że Łukasz B. strzelał, bo bał się swojego zastępcy Andrzeja O. Miał być tylko uzależnioną od niego marionetką.
Prowadzący sprawę prokuratorzy uparcie powtarzają: – Mamy mocne dowody!
– To krzywdzące informacje – powtarza łamiącym się głosem pan Władysław. Przyznaje, że Łukasz pojechał na misję niemal z marszu. – Pewnie nie powinien się tam znaleźć. Popełniono błędy kadrowe. Ale i tak miał z podwładnymi dobre relacje. Był przyzwoicie zapowiadającym się dowódcą. A że korzystał z rad młodszego stopniem Andrzeja O.? No cóż, to żaden wstyd. Ja sam, gdy byłem oficerem, miałem osobę, która wprowadzała mnie w tajniki służby – przekonuje.
Po chwili dodaje: – Teraz roztrząsa się, kto kogo terroryzował w plutonie syna. A nie mówi się, że prawdziwi terroryści byli po drugiej stronie!
Prokuratura i sądy uparcie jednak powtarzają, że mają mocne dowody. Co chwilę w mediach pojawiają się nowe wstrząsające szczegóły. – Nigdy nie zwątpiłyście w niewinność swoich mężów? – pytamy kobiety.Joanna: – Nie. Tomek nie jest maszyną do zabijania. Zna regulamin. Ma ogromny autorytet. Miałby ot, tak sobie, jechać i z nudów postrzelać sobie do ludzi? To wykluczone.