Oni nie są maszynami do zabijania

Na ten dzień bliscy czekali przez pół roku. Dziś trzech podejrzanych o celowe ostrzelanie afgańskiej wioski wyjdzie na wolność

Publikacja: 12.05.2008 02:35

Oni nie są maszynami do zabijania

Foto: Edytor.net

W piątek Barbara, żona st. szer. Damiana L., nie pojechała do Warszawy. Damian przekonywał, że powinna zostać w domu. Żeby po raz kolejny nie szarpać sobie nerwów. Rano poszła do pracy. Marta została w domu. Ale nie wytrzymała i włączyła telewizor.

Pan Władysław wybrał się do sądu. Udzielał wywiadów, potem już tylko czekał. Po godz. 14 sędzia zaczął odczytywać postanowienia. Najpierw było niedowierzanie.

– Kiedy to się stało, prowadziłam lekcję. O tym, że Damian wyjdzie na wolność, usłyszałam od kolegów z pracy. Wszyscy to powtarzali, ale ja zadzwoniłam do adwokata. Pomyślałam, jak nie usłyszę tego od niego, nie uwierzę – mówi Barbara.

Wkrótce wszystko stało się jasne – starsi szeregowi Damian L., Jacek J. i Robert B. na proces poczekają w domach. Ich przełożeni pozostaną za kratami. Wśród nich mąż Marty i syn pana Władysława.

– Nie czujemy zazdrości. W piątek cieszyliśmy się wszyscy. Nie liczyliśmy, że ktokolwiek wyjdzie – zapewniają.

Barbara: – Nie liczę dni od aresztowania męża. Gdybym to robiła, chyba bym oszalała.

Ale to nie do końca prawda. Czas sam rozpada się na kawałki, prowokuje do tego, żeby rachować – dni, tygodnie, miesiące. – Żyje się od artykułu do artykułu, od spotkania z adwokatem do kolejnej wizyty w kancelarii, wreszcie od widzenia do widzenia. Wiem jedno – Damiana nie ma już cholernie długo. Za długo – mówi Barbara.

Dni nie odlicza także Marta, żona chor. Andrzeja O. – Robią to za mnie media – uśmiecha się smutno i na chwilę ginie w kłębach dymu z kolejnego papierosa. O każdym z tych dni Marta mogłaby jednak powiedzieć bardzo wiele. Na spotkanie przyszła z grubym kalendarzem, do którego raz po raz zagląda. Pod kolejnymi datami ciągną się notatki – ze spotkań z ministrami, generałami, z prasowych artykułów. Odpowiedzi i pytania, które jeszcze można by zadać.

Sprawa Nangar Khel wyznaczyła również rytm życia pana Władysława, ojca ppor. Łukasza B. Po każdym pytaniu precyzyjnie wylicza daty, wydarzenia, mówi o wątpliwościach i rozczarowaniach.

– Ta sprawa niszczy nie tylko siedmiu młodych ludzi, ale także siedem rodzin – mówi.

Od aresztowania siedmiu komandosów minęło już pół roku. Dla ich bliskich to był szok. Szybko się jednak z niego otrząsnęli i zaczęli działać. Teraz przyszło rozczarowanie. – Minister Klich nie miał dla nas czasu, spotkaliśmy się z wiceministrem obrony narodowej. Wysłuchał nas, porobił notatki i tyle. Nie mamy żadnej informacji. Generał Tomaszycki od razu powiedział, że nie udziela żadnych informacji – mówi zrezygnowany pan Władysław. Niewiele przyniosło także spotkanie z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim. – Pukamy do wielu drzwi. Pukamy i pukamy, ale dotąd nikt nam nie otworzył – wzdycha Joanna, żona plut. Tomasza B. – Ciągle tylko słyszymy: sprawdzimy, przyjrzymy się, ale prokuratura jest niezawisła. A nasi chłopcy siedzą – dodaje Barbara, żona Damiana L.

Proza życia także bywa przytłaczająca. – Za sprawą mediów staliśmy się w jakiś sposób rozpoznawalni. Czasem spotykam się z reakcjami: ha, ha widziałem cię w telewizji! Często też ludzie, którzy mnie znają, przechodzą na drugą stronę ulicy, żeby tylko mnie nie spotkać. Nie mam do nich żalu. Wiem, że po prostu nadal nie wiedzą, co mi powiedzieć, jak ze mną rozmawiać – mówi Joanna. Barbara: – Wiele osób, które powinny mi pomagać, odsunęły się ode mnie. Bo w tej sprawie lepiej się nie wychylać.Jednocześnie rodziny komandosów zbliżyły się do siebie. – Tak naprawdę tylko my sami wiemy, co przeżywamy – mówią. Kiedy w piątek sąd zdecydował, że trzej komandosi wyjdą z aresztu, Marta rozesłała do dziewczyn esemesy. Z gratulacjami.

W Bielsku-Białej Nangar Khel to nadal temat numer jeden. Na piątkową decyzję sądu z zapartym tchem czekali nie tylko bliscy aresztowanych żołnierzy. – Znam tych chłopaków jeszcze z Afganistanu. Trudno mi uwierzyć, że ostrzelali wioskę celowo. Wiem jednak, że sprawa jest zawikłana. Jednego tylko nie mogę zrozumieć – po co trzymać w areszcie szeregowców. Jeśli padł rozkaz, oni musieli go wykonać. Dobrze, że wreszcie ktoś to dostrzegł – mówi jeden z żołnierzy bielskiego batalionu.Tymczasem na jaw wychodzą kolejne fakty, mnożą się pytania i wątpliwości. Świadkowie zeznają, że Łukasz B. strzelał, bo bał się swojego zastępcy Andrzeja O. Miał być tylko uzależnioną od niego marionetką.

Prowadzący sprawę prokuratorzy uparcie powtarzają: – Mamy mocne dowody!

– To krzywdzące informacje – powtarza łamiącym się głosem pan Władysław. Przyznaje, że Łukasz pojechał na misję niemal z marszu. – Pewnie nie powinien się tam znaleźć. Popełniono błędy kadrowe. Ale i tak miał z podwładnymi dobre relacje. Był przyzwoicie zapowiadającym się dowódcą. A że korzystał z rad młodszego stopniem Andrzeja O.? No cóż, to żaden wstyd. Ja sam, gdy byłem oficerem, miałem osobę, która wprowadzała mnie w tajniki służby – przekonuje.

Po chwili dodaje: – Teraz roztrząsa się, kto kogo terroryzował w plutonie syna. A nie mówi się, że prawdziwi terroryści byli po drugiej stronie!

Prokuratura i sądy uparcie jednak powtarzają, że mają mocne dowody. Co chwilę w mediach pojawiają się nowe wstrząsające szczegóły. – Nigdy nie zwątpiłyście w niewinność swoich mężów? – pytamy kobiety.Joanna: – Nie. Tomek nie jest maszyną do zabijania. Zna regulamin. Ma ogromny autorytet. Miałby ot, tak sobie, jechać i z nudów postrzelać sobie do ludzi? To wykluczone.

Barbara: – Nigdy. Damian nie jest zabójcą. Chciałabym spojrzeć w oczy ludziom, którzy to powtarzają. Dlatego nie mogę się doczekać procesu.Marta: – Nie ma takiej możliwości. Kiedyś bałam się, że misje go zmienią. Widziałam chłopaków, którzy wracają stamtąd jako inni ludzie. Z Andrzejem jednak kompletnie nic się nie działo. W domu nie przeklina, rzadko podnosi głos. Taki człowiek miałby zabijać kobiety i dzieci? Kiedy jadę na widzenie, do znudzenia pytam:,, Andrzej, widziałeś ludzi?”. Ostatnio aż się na mnie wkurzył, ale raz jeszcze powtórzył: “nie widziałem”. Oskarżenia to wynik prywatnych rozgrywek!

Marta wie, że żołnierze, których zeznania pozwoliły postawić jej mężowi zarzuty, mieszkają tuż obok. Domyśla się nawet niektórych nazwisk. – Ale to bez znaczenia, bo i tak nie wiem, jak oni wyglądają. Po co mi to? – pyta.

Od piątku Barbara nie może sobie znaleźć miejsca. – Jak tylko usłyszałam informację, że Damian wychodzi, myślałam, że to już. Mijały jednak godziny i nic się nie działo. Na szczęście do poniedziałku niedaleko – mówi.

W niedzielę wybrała się do Wrocławia, skąd pochodzi. Stamtąd pojedzie już prosto do aresztu w Środzie Wielkopolskiej. – Wiem, że zjawi się tam pewnie tłum dziennikarzy. Ale my wsiadamy do samochodu i jedziemy prosto do siebie. Przez najbliższe tygodnie chyba nie będziemy z domu wychodzić – śmieje się. Co będzie dalej? – Nie wiem, mąż to twardy facet, otrząśnie się z tego. Ale do wojska już chyba nie wróci – mówi.

W poniedziałek do Wielkopolski wybierają się także bliscy komandosów, którzy w areszcie zostaną.

Joanna: – Nie udało się wyciągnąć Tomka z piekła aresztu. Ale wierzę, że wkrótce tak się stanie. Teraz potrzebuje mnie najbardziej.

Marta: – Jeśli go skażą, to będzie koniec. Ja się z tego potrafię otrząsnąć, ale co powiem córce? Ona nadal myśli, że tata jest w pracy.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorówl.zalesinski@rp.pl, e.zemla@rp.pl

W piątek Barbara, żona st. szer. Damiana L., nie pojechała do Warszawy. Damian przekonywał, że powinna zostać w domu. Żeby po raz kolejny nie szarpać sobie nerwów. Rano poszła do pracy. Marta została w domu. Ale nie wytrzymała i włączyła telewizor.

Pan Władysław wybrał się do sądu. Udzielał wywiadów, potem już tylko czekał. Po godz. 14 sędzia zaczął odczytywać postanowienia. Najpierw było niedowierzanie.

Pozostało 94% artykułu
Służby
Nie będzie kodeksu pracy operacyjnej. Rząd wprowadza obostrzenia dla służb przez rozporządzenia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Służby
Kto nagrywał białoruskich kibiców na meczu w Warszawie? Czy sprawą zajmą się służby?
Służby
Strefa buforowa na granicy z Białorusią zostanie na dłużej
Służby
Piotr Pogonowski zatrzymany. Został doprowadzony do Sejmu na przesłuchanie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Służby
„O Pegasusie dowiedziałem się z mediów”. Były szef ABW Piotr Pogonowski zeznawał po doprowadzeniu przed komisję śledczą