Do Afganistanu pojechała właśnie trzecia zmiana. Jednak Dowództwo Wojsk Lądowych już przygotowuje następną. Jak dowiedziała się „Rz”, w skład czwartej zmiany wejdzie kompania manewrowa z 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego z Bielska-Białej, czyli ok. 150 żołnierzy. Nasze informacje potwierdza kpt. Wojciech Ciborowski, pełniący obowiązki rzecznika prasowego 6. Brygady Desantowo-Szturmowej z Krakowa, w której skład wchodzi bielski batalion. – Dostaliśmy już rozkaz – mówi.
Żołnierze z Bielska stanowili trzon pierwszej zmiany w Afganistanie. Teraz jadą na czwartą. Wielu z nich będzie więc miało zaledwie roczną przerwę. A po wybuchu afery Nangar Khel politycy i wojskowi mówili, że bielski batalion jest za bardzo eksploatowany, a jego żołnierze zbyt często wyjeżdżają na misje.
W listopadzie ubiegłego roku Prokuratura Wojskowa w Poznaniu postawiła zarzut umyślnego ostrzelania afgańskiej wioski Nangar Khel siedmiu żołnierzom z 18. batalionu.
Wkrótce się okazało, że kilku z zatrzymanych to weterani misji zagranicznych, a jednostka, w której służą, jest praktycznie bez przerwy na nie wysyłana. To miało się zmienić. Według zapowiedzi resortu obrony żołnierze między misjami mieli dostać nawet trzyletnie przerwy. Deklaracje okazały się fikcją.
– Kilkudziesięciu oficerów było namawianych, by pojechali już na trzecią zmianę – mówi jeden z oficerów. Jak już wcześniej pisała „Rz”, chodziło o dowódców zespołów bojowych i ich zastępców.