Chorąży Dariusz Warchocki z armii postanowił odejść sam. Ale formalnie potrzebował zgody zwierzchników. W listopadzie dowódca Wojsk Lądowych powiedział ,,tak”. Zdecydował jednak o zabraniu Warchockiemu etatu i oddaniu go do dyspozycji dowódcy od 15 grudnia do 31 marca przyszłego roku. Co to w praktyce oznacza?
– Przez ten czas zostanę pozbawiony dodatków przysługujących pilotowi. Co miesiąc będę tracił przeszło 2,5 tys. zł. Do tego dochodzi trzynasta pensja. Obawiam się, że to odbije się na mojej emeryturze – twierdzi chorąży.
Armia nie ma sobie nic do zarzucenia. – Nie ma mowy o szykanach – zapewnia ppłk Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy dowódcy Wojsk Lądowych. – Oddanie do dyspozycji dowódcy żołnierza, który ma zamiar odejść z wojska, to normalna procedura. A emerytura i tak jest naliczana na podstawie ostatnio zajmowanego stanowiska.
O takiej możliwości mówi art. 21 ustawy o służbie wojskowej. Ale, jak podkreśla adwokat Warchockiego, nie jest to obligatoryjne. – Nic nie stoi na przeszkodzie, by mój klient wykonywał pracę na swoim stanowisku. Odsuwanie go to nic innego jak rodzaj szykan – podkreśla mecenas Adam Tusch.
Warchocki złożył odwołanie od decyzji dowódcy Wojsk Lądowych.