W najbliższej dekadzie rząd planuje wydać na modernizację wojska 130 mld zł. Przez zbyt biurokratyczne procedury przetargowe pieniądze te mogą zasilić głównie zagranicznych dostawców – ostrzega część ekspertów.
– Polska obudowała superzawiłymi procedurami jedyną furtkę, jaką daje art. 346 traktatu lizbońskiego, zezwalający na wyłączenie spod reżimu prawa zamówień publicznych kontraktów o zasadniczym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa – przekonują Maciej Olex-Szczytowski, były prezes Agencji Mienia Wojskowego, i Małgorzata Darowska, radca prawny z kancelarii Bird & Bird.
O zastosowaniu unijnej furtki decyduje aż 12 instytucji.
Pieniądze i biurokracja
– Aby polski przemysł miał szanse na realny udział w programie modernizacji, należy m.in. umożliwić decydentom politycznym korzystanie z doradztwa niezależnych ekspertów – przekonuje Olex-Szczytowski.
Jacek Sadowy, były prezes Urzędu Zamówień Publicznych i wieloletni członek Komitetu Offsetowego, potwierdza, że przetargi nie sprzyjają polskim firmom. – Organ odpowiedzialny za polski przemysł obronny powinien mieć skuteczne instrumenty, które pozwoliłyby na sprawną realizację zadań związanych z jego funkcjonowaniem – wskazuje. – Minister obrony powinien zatem podejmować decyzje, a nie być ubezwłasnowolniony obowiązkami prowadzenia wielu, niekiedy zbędnych, konsultacji – dodaje.