- Pod koniec września wypowiedzenia umów o pracę złożyło 26 lekarzy naszego szpitala oraz jego dyrektor prof. Krzysztof Fyderek. To nie protest, a działanie w poczuciu odpowiedzialności za bezpieczeństwo. Obecna forma pracy stwarza realne zagrożenie dla pacjentów, ale także dla personelu – mówił podczas poniedziałkowej konferencji dr Łukasz Klasa, neurochirurg z oddziału terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu.
I ostrzegł, że o złożeniu wypowiedzenia myślą kolejni pracownicy placówki, nie tylko lekarze. Dotychczasowe wypowiedzenia grożą paraliżem pracy oddziałów pediatrii, pulmonologii z alergologią, reumatologii oraz oddziału leczenia żywieniowego. We wszystkich leczone są dzieci z najbardziej skomplikowanymi chorobami.
Czytaj więcej
Specjaliści masowo składają wypowiedzenia umów o pracę. W IV fali pandemii możemy zostać bez medyków.
Lekarze z Prokocimia wraz z medykami z 9 innych ośrodków akademickich już trzy lata temu ostrzegali ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, że jeśli nie podejmie pilnych działań naprawczych, w klinicznych szpitalach pediatrycznych zabraknie personelu. Już wówczas trudno było zapełnić grafiki dyżurowe, ale – jak mówią lekarze – dotychczas zawsze się to udawało. We wrześniu po raz pierwszy w historii dyrektor miał podpisać „dziurawy” grafik z niezapełnionymi dyżurami.
Zdaniem lekarzy z Prokocimia, przyczyny obecnej sytuacji kadrowej w placówce są złożone – chodzi nie tylko o zbyt niskie wyceny wysokospecjalistycznych świadczeń pediatrycznych, ale także warunki pracy w publicznej ochrony zdrowia w Polsce. Zauważają, że szpitale kliniczne przestają być pożądanym miejscem pracy, a coraz więcej obecnych rezydentów swoją przyszłość widzi poza szpitalami.