Uwolnić zerówki od sześciolatków

Trudno oprzeć się wrażeniu, że najdalej w trzecim etapie reformy edukacji samorządy zabiorą się nie tylko do likwidacji zerówek w przedszkolach, ale także w szkołach – piszą publicyści

Publikacja: 08.02.2010 04:20

Przypatrzcie się dobrze: oto twarze czającej się IV RP (tutaj jeszcze z makijażem). (Karolina i Toma

Przypatrzcie się dobrze: oto twarze czającej się IV RP (tutaj jeszcze z makijażem). (Karolina i Tomasz Elbanowscy)

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Co może zrobić władza, jeśli powszechny sprzeciw wobec wprowadzanych zarządzeń naraża ją na śmieszność? Najprostszym sposobem jest wycofanie się z głupich przepisów. Drugie rozwiązanie opisuje, testowana w Polsce przez wiele lat, zasada demokracji ludowej: „każdy musi dobrowolnie”. Ta złota myśl została odkurzona na potrzeby wprowadzenia reformy edukacji, dla której poparcie społeczne jest nikłe.

Wolny wybór, w trzyletnim okresie przejściowym, przyznała rodzicom przyjęta przed rokiem ustawa o reformie. Zapowiedź przymusu pojawiła się, gdy samorządy, przy milczącej aprobacie Ministerstwa Edukacji, zaczęły likwidować zerówki w przedszkolach i przenosić je do szkół. Samo zawężenie pola wyboru: szkoła czy szkoła, nie przekonało jednak rodziców. We wrześniu zdecydowana większość uznała, że zerówka, choćby i szkolna, jest lepsza od pierwszej klasy. Od stycznia ruszył więc pełną parą kolejny etap reformy.

[srodtytul] Oświecenie[/srodtytul]

Gdy nie wiadomo, o co chodzi, wiadomo, że chodzi o pieniądze. Na dziecko w pierwszej klasie władze lokalne dostaną pieniądze od państwa. Na to samo dziecko w zerówce muszą łożyć z gminnej kasy. Stąd hurraoptymizm samorządów wobec reformy, która zdejmuje z nich konieczność ponoszenia kosztów edukacji całego rocznika dzieci. Ministerstwo Edukacji nie musi już prowadzić wytężonej kampanii zachęcającej do zmian (która zresztą nie była majstersztykiem propagandy). Sprawę biorą w swoje ręce gminne wydziały oświaty.

Przy okazji reformy władze lokalne mogą też zaoszczędzić na infrastrukturze przedszkolnej. Przez ostatnie 20 lat, od początku transformacji samorządy zdążyły zlikwidować blisko połowę przedszkoli w Polsce (w Gdańsku likwidowała je ówczesna wiceprezydent miasta Katarzyna Hall). Teraz dla połowy maluchów w kraju brakuje miejsc. Sześciolatki biorą więc na siebie ciężar zapewnienia przedszkoli dla młodszego rodzeństwa. Dzięki temu samorządy zamiast budować przedszkola mogą tak jak w Warszawie zainwestować w piękno, np. wydając 4 mln zł na gwiazdkowe oświetlenie ulic.

[srodtytul] Narzędzie[/srodtytul]

Pani minister słusznie przewidziała, że zwyczajne środki nie wystarczą, by przekonać rodziców do tego, że ich dzieci najpierw muszą ustąpić miejsca młodszym, a następnie jak najszybciej ruszyć na rynek pracy i na ratunek ZUS. Dlatego zawczasu przygotowała, wspólnie z wydawcami podręczników, dodatkowe narzędzie nacisku – nowy program. Sześciolatkom pozostawionym w zerówce już od tego roku w praktyce zakazano kontaktu z literkami. A samorządy zyskały świetny argument dla osób wahających się, gdzie posłać swojego sześciolatka.

Na specjalnych zebraniach rodzice dowiadują się, że pozostawiając dziecko w przedszkolu robią mu krzywdę, bo cofają je w rozwoju. Pierwsza klasa opisywana jest w samych superlatywach, jako odpowiednik dawnej zerówki. To, że nowy program pierwszej klasy stanowi skompresowany materiał z dwóch lat, według którego młodszy niż dotychczas pierwszoklasista musi w jednym roku nauczyć się m.in. rozróżniać 128 znaków (alfabet w formie drukowanej i pisanej) oraz zapisywać je „przestrzegając zasad kaligrafii”, nie przeszkadza, by przekonywać rodziców, iż w szkole będzie więcej zabawy niż nauki.

[srodtytul]Front[/srodtytul]

Z początkiem stycznia ruszył na nowo front walki o reformę edukacji. W ubiegłym roku po Polsce jeździli agitatorzy reformy. Charakterystyczną cechą spotkań z nimi był brak możliwości zadawania pytań. Teraz agitatorów zastąpią kampanie lokalne. Władze Krakowa przewidziały m.in. wycieczki do szkół dla pięciolatków. Nawet jeśli rodzice są przeciwni, dziecko łatwo będzie przekonać, że szkoła to kolorowe miejsce dla starszych i mądrzejszych. O obciążeniach, jakie niesie obowiązek szkolny, dowiedzą się w swoim czasie.

W Tychach do rodziców przemówić mają plakaty w autobusach i na przystankach. Sopot założył stronę internetową, na której zachęca, by do pierwszych klas posłać wcześniej nawet dzieci niepełnosprawne. W praktyce oznacza to skrócenie dzieciństwa, po którym młodym absolwentom szkół specjalnych nasze państwo nie będzie miało zbyt wiele do zaoferowania. Dzieci wysłane wcześniej do szkoły zostaną również pozbawione roku bezpłatnej terapii albo rehabilitacji. A to pomoc, która często daje im łatwiejszy start szkolny. Tej informacji na stronie Sopotu nie ma.

W Warszawie rodzice otrzymują pocztą imienne zaproszenia na spotkania promujące szkoły. Miasto zapewnia, że dobrze przygotuje placówki do przyjęcia młodszych dzieci.

[srodtytul]Plan[/srodtytul]

W tym samym czasie, z powodu poważnych cięć w budżecie na edukację, Warszawa musi ograniczyć wydatki nawet na środki czystości w szkołach. Ta trudna sytuacja stała się inspiracją dla uczniów liceum Witkacego, którym dyrekcja zarzuciła nadmierne zużycie papieru toaletowego. Nakręcili wdzięczny film propagujący „łokciowe porcjowanie strategicznych produktów gospodarki socjalistycznej”, w duchu kronik filmowych z czasów PRL. Podobnie kojarzą się również inne działania lokalnych władz oświatowych.

Na przykład w Krakowie ogłoszono, że o reformie wprowadzanej przez rząd nauczyciele powinni odtąd mówić „jednym głosem”. Na warszawskim Ursynowie przedstawiciele poradni psychologiczno-pedagogicznych diametralnie zmienili zdanie na temat gotowości szkolnej sześciolatków, szczególnie na zebraniach dla rodziców organizowanych w szkołach. Dzięki temu psychologowie reprezentujący zawód szczególnego zaufania publicznego mogli przyczynić się do podniesienia statystyk z realizacji 3-letniego planu reformy.

W tym roku władze Warszawy postawiły sobie za cel nadgonienie opóźnień. Do klas pierwszych ma trafić aż 40 proc. wszystkich stołecznych sześciolatków. Dlatego np. władze Bielan chcą utworzyć we wrześniu aż 22 pierwsze klasy dla sześciolatków i tylko 13 oddziałów zerowych w podstawówkach. Dzięki temu Warszawa jako pierwsza zostanie oswobodzona z sześciolatków. Wolny wybór pozostawiony rodzicom to przecież nie powód, by stolica miała nie zrealizować planu. Politycy uważają, że rodzice też powinni to zrozumieć i nie przeszkadzać.

„Społeczeństwo obywatelskie polega na współpracy, a nie na strajkach i protestach” – upomniała ich Ligia Krajewska, która stanowisko wiceprzewodniczącej Rady Miasta Warszawa łączy z kierowaniem Gabinetem Politycznym MEN.

[srodtytul]Wolność[/srodtytul]

Z tego wszystkiego jasno wynika, że najdalej w trzecim etapie reformy w całej Polsce samorządy zabiorą się nie tylko do likwidacji zerówek w przedszkolach, ale też zerówek w szkołach. Podstawówka może po prostu nie prowadzić oddziału zerowego. Nie ma przepisów, które by do tego obligowały.

Przykładem może być pewna stołeczna szkoła, w której już zapowiedziano, że od nowego roku zerówki nie będzie. Rodzicom, którzy wyrazili obawę, że maluchy nie poradzą sobie z programem pierwszej klasy, dyrektorka powiedziała, że trzeba dzieci przyzwyczajać do porażek.

Myśl „co nie zabija, to wzmacnia” znana jest na całym Mazowszu. W Nowy Dworze, bez zapowiedzi, na początku września do szkoły przeniesiono grupę pięciolatków. Dyrektorka przedszkola zdziwiona protestami rodziców stwierdziła, że dzieci będą mogły poćwiczyć mięśnie nóżek, podskakując do za wysokich wieszaków w szatni.

W ogłoszonym przez ministerstwo kalendarzu mieliśmy już rok przedszkolaka, w którym Sejm odrzucił postulat subwencjonowania przedszkoli. Trwa rok historii najnowszej, który z racji cięć w programie można określić jako rok pożegnania z edukacją historyczną w szkołach ponadgimnazjalnych. Jako przedstawiciele ostatnich roczników, które dość dobrze znają jeszcze historię, na kolejny rok szkolny proponujemy wspomnieć wiecznie żywą myśl Włodzimierza Ilicza Lenina: „Wolność to właściwie rozumiana konieczność”.

[i] Autorzy są inicjatorami ruchu Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców oraz akcji Ratujmaluchy[/i]

[ramka][b] [link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2010/02/08/uwolnic-zerowki-od-szesciolatkow/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]

Co może zrobić władza, jeśli powszechny sprzeciw wobec wprowadzanych zarządzeń naraża ją na śmieszność? Najprostszym sposobem jest wycofanie się z głupich przepisów. Drugie rozwiązanie opisuje, testowana w Polsce przez wiele lat, zasada demokracji ludowej: „każdy musi dobrowolnie”. Ta złota myśl została odkurzona na potrzeby wprowadzenia reformy edukacji, dla której poparcie społeczne jest nikłe.

Wolny wybór, w trzyletnim okresie przejściowym, przyznała rodzicom przyjęta przed rokiem ustawa o reformie. Zapowiedź przymusu pojawiła się, gdy samorządy, przy milczącej aprobacie Ministerstwa Edukacji, zaczęły likwidować zerówki w przedszkolach i przenosić je do szkół. Samo zawężenie pola wyboru: szkoła czy szkoła, nie przekonało jednak rodziców. We wrześniu zdecydowana większość uznała, że zerówka, choćby i szkolna, jest lepsza od pierwszej klasy. Od stycznia ruszył więc pełną parą kolejny etap reformy.

Pozostało 88% artykułu
Sądy i trybunały
Rezygnacja Julii Przyłębskiej to jest czysta kalkulacja
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
W sądzie i w urzędzie
Upoważnienie do konta bankowego na wypadek śmierci. Jak zrobić to zgodnie z prawem?
Podatki
Pułapka na frankowiczów: po ugodzie może być PIT
Konsumenci
Jak otrzymać ulgę na prąd? Kto może mniej zapłacić za energię? Ekspert odpowiada
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Nieruchomości
SN: kiedy mieszkanie u rodziców prowadzi do zasiedzenia
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska