Warszawscy strażnicy miejscy bez ubezpieczeń

Straż miejska nie płaci autocasco za służbowe auta. Funkcjonariusze boją się jeździć. Polska Izba Ubezpieczeń: niewykupienie tego ubezpieczenia to pozorna oszczędność

Publikacja: 04.11.2011 06:47

Warszawscy strażnicy miejscy bez ubezpieczeń

Foto: Rzeczpospolita, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

O  tym, że będziemy płacili za szkody w prowadzonych przez nas radiowozach, jeszcze  oficjalnie nikt nam nie powiedział – przyznali   wczoraj strażnicy. – Ale obawiamy się, że koszty będą przerzucane na nas.

Od początku listopada 200 aut SM jeździ bez wykupionego AC. Dlaczego? Rzeczniczka SM Monika Niżniak tłumaczy, że „z uwagi na rosnący koszt ubezpieczenia". AC do października 2011 r. kosztowało formację  ponad  milion złotych.

Zapytaliśmy więc, kto będzie płacił za wybitą szybę w aucie, gdy strażnik będzie na patrolu, albo za uszkodzenie lakieru.

– Szkody będą obciążały sprawców. W razie niemożności jego ustalenia koszty poniesie SM – odpowiedziała rzeczniczka formacji Monika Niżniak.

– W przypadku zawinionego spowodowania szkody przez strażnika może być on pociągnięty do odpowiedzialności.

– To w takim razie rzucę „wkładką" i nie jeżdżę. Na interwencję będę chodził pieszo.

I będzie się na mnie dłużej czekać – powiedział kolejny strażnik. „Wkładka" to upoważnienie wydane przez pracodawcę do prowadzenia samochodu służbowego.

– Mam na rękę nieco ponad 2 tys. zł. Jeżdżę radiowozem, bo mam prawo jazdy. Za 15 wyjazdów mam dodatkowo 30 zł do pensji. I co? Z tego zapłacę za zbitą przez pijaka szybę? – pyta  strażnik.

Do tej pory z AC ubezpieczyciel płacił m.in.: za  zderzenia ze zwierzętami, szkody wyrządzone przez osoby nieznane czy przez właściciela pojazdu. Marcin Tarczyński, analityk z Polskiej Izby Ubezpieczeń, mówi o zaletach AC tak: – To ubezpieczenie dobrowolne. Wszyscy jesteśmy omylni, każdemu może się zdarzyć szkoda i autocasco chroni nas przed ponoszeniem kosztów z własnej kieszeni. Jeżeli mamy AC, to za szkody wyrządzone przez nas w naszym aucie płaci ubezpieczyciel. Niewykupienie tego ubezpieczenia to pozorna oszczędność, bo ryzyko uszkodzenia pojazdu dotyczy każdego kierowcy.

Problem z ubezpieczeniami to niejedyny w samochodach straży. Kolejny to taki, że na potęgę psują się w nich GPS-y.

– Ciągle się sypią. I wtedy w Centralnym Stanowisku Kierowania nie wiedzą, gdzie jesteśmy. Stąd nieustannie wzywają nas przez radio: „Gdzie jesteś, gdzie jesteś?". A przez to czas interwencji się wydłuża – mówią strażnicy.

Na przykład na Woli dochodzi do bójki. Gdyby działały  GPS-y, dyżurny od razu zobaczyłby na  monitorze, który patrol jest najbliżej. I wysłał go, by interweniował. – A tak ściągają  patrol oddalony od tej bójki, więc nasza reakcja jest spóźniona – tłumaczą strażnicy.

Monika Niżniak potwierdza awaryjność systemu i dodaje, że straż nie kupi już nowych GPS-ów. Za cały System Wspomagania Dowodzenia (GPS-y oraz terminale do komunikacji) w  2005 r. formacja zapłaciła 573 tys. zł.

– Zepsuty sprzęt nie jest naprawiany. Koszt naprawy przekracza zakup nowego – mówi Niżniak. Straż nie planuje rozwijania obecnego systemu.

Czytaj także w serwisie:

Samorząd

»

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara