Jutro Hanna Majszczyk, wiceminister finansów, ma odnieść się do propozycji samorządowych, które wcześniej nie znalazły zrozumienia w resorcie finansów. Dotyczą one nie tylko nagłośnionego ostatnio projektu ograniczenia deficytu samorządu, ale przede wszystkim zmiany tych przepisów, które generują deficyt, jak Karta nauczyciela.
– Nie może być tak, że opiniujemy inny projekt ustawy niż ten, który trafia pod obrady Rady Ministrów, bo po uzgodnieniach międzyresortowych zmienia się on czasem radykalnie – powiedział Andrzej Porawski, dyrektor Biura ZMP.
Sens uzgodnień
Organizacje samorządowe, protestując przeciw obniżaniu deficytu dla jednostek samorządu w kolejnych latach z 10 mld zł do 8 mld zł w 2014 r., podkreślają, że pogłębienie deficytu nastąpiło już po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem na
Komisji Wspólnej, który obiecał, że poziom referencyjny deficytu wyniesie 0,6 proc. PKB i będzie stały w kolejnych latach. Tymczasem już po tym spotkaniu nastąpiły zmiany, które pogłębiły deficyt, m.in. nałożenie nowych zadań w ustawie o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej, zwiększenie składki rentowej i podniesienie akcyzy na paliwa. Samorządowcy zaproponowali w liście do minister Majszczyk zwiększenie poziomu referencyjnego co najmniej o 0,1 proc. PKB.
Resort finansów upiera się jednak przy kwotowym poziomie referencyjnym deficytu dla jednostek samorządu i jego stopniowym zmniejszaniu. Na pytanie, dlaczego obciąża odpowiedzialnością za większy deficyt samorządy, odpowiada, że do tego prowadzą propozycje innych resortów. Jaki zatem jest sens uzgodnień międzyresortowych, skoro nikt nie analizuje skutków finansowych dla podmiotu danej ustawy? Zdaniem samorządowców ograniczenie ich samodzielności przez resort finansów nie znajduje uzasadnienia w konstytucji. Minister Rostowski inaczej interpretuje prawo niż samorządowcy.