Reklama
Rozwiń

Posłowie walczą z wiatrakami

Coraz więcej osób protestuje przeciwko lokalizacjom elektrowni wiatrowych. Posłowie PiS chcą ograniczeń w budowie farm. Eksperci twierdzą, że na producentów energii wiatrowej trzeba nałożyć dodatkowe koszty

Publikacja: 23.03.2010 06:10

Posłowie walczą z wiatrakami

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Przeciwnicy elektrowni wiatrowych wystosowali w tym miesiącu apel do posłów i premiera rządu. Żądają wprowadzenia jasnych przepisów o lokalizacji siłowni wiatrowych, a zwłaszcza zwiększenia ich minimalnej odległości od zabudowań mieszkańców.

[wyimek]16 mld zł wyniosą w najbliższych pięciu latach inwestycje w farmy wiatrowe[/wyimek]

Pomysłodawcą apelu jest posłanka PiS Anna Zalewska, która aktywnie walczyła przeciwko wznoszeniu wiatraków w Kotlinie Kłodzkiej. Apel poparło 140 osób i stowarzyszeń, w tym przewodnicząca Klubu Parlamentarnego PiS Grażyna Gęsicka. – Budowa farm wiatrowych odbywa się na granicy prawa z wykorzystaniem niewiedzy mieszkańców. Firmy stawiają je wszędzie, nawet tam, gdzie nie ma odpowiednich warunków wietrznych – przekonuje posłanka Zalewska.

Władze lokalne chętnie popierają takie inwestycje ze względu na wpływy podatkowe, ale jednocześnie lekceważą protesty mieszkańców. A ci najczęściej obawiają się hałasu i spadku wartości swoich nieruchomości. Zgodnie z obecnym prawem wiatraki powinny być oddalone o minimum 500 m od zabudowań mieszkalnych. – Naszym zdaniem odległość ta musi wynosić ponad 1,5 km – przekonuje Anna Zalewska.

[srodtytul]Niechciany inwestor[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Coraz większe protesty społeczne przeciwko farmom wiatrowym niepokoją inwestorów. Na Mazowszu, w gminie Góra Kalwaria, od kilku miesięcy trwa spór mieszkańców z niemieckim Prokonem. Firma ta posiada w swoim kraju ponad 200 farm wiatrowych, w Polsce jest gotowa przeznaczyć na ich budowę 0,5 mld zł, ale jak dotąd inwestycje idą jej jak po grudzie. Pod protestem przeciwko planowanej w Górze Kalwarii farmie składającej się z 10 – 12 wiatraków o mocy 2 MWh podpisało się pół tysiąca mieszkańców z okolicznych wsi. – Dlaczego wydaje się zezwolenia na budowę wiatraków w bezpośrednim sąsiedztwie domów? – napisała do „Rz” Bogusława Zwolińska, przeciwniczka budowy farmy wiatrowej na tym terenie.

Aktywność przeciwników farm zaniepokoiła Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Wraz z innymi organizacjami, które popierają odnawialne źródła energii, PSEW zamierza wysłać list do przewodniczącej PiS Grażyny Gęsickiej. – Jesteśmy gotowi na merytoryczną dyskusję o energii wiatrowej, protesty szkodzą inwestycjom – przekonuje Janusz Gajowiecki, specjalista PSEW.

Dodaje, że rzeczywiście niektóre lokalizacje elektrowni wiatrowych budzą w Polsce duże kontrowersje. Tak było np. w przypadku inwestycji w Kotlinie Kłodzkiej.

Inwestorzy chcą masowo budować w Polsce elektrownie wiatrowe, ponieważ dostają wysokie wynagrodzenie za produkcję zielonej energii. Zarabiają podwójnie: na sprzedaży energii oraz na tzw. zielonych certyfikatach, które warte są już ponad 267 zł za 1MWh, podczas gdy cena energii to ok. 180 zł za 1 MWh. Koncerny energetyczne muszą się wywiązać z obowiązku sprzedaży zielonej energii i kupują świadectwa jej pochodzenia. A ponieważ obowiązek co roku rośnie, to taka energia ma zapewniony coraz większy zbyt.

[srodtytul]Zawrotne plany[/srodtytul]

Farmy wiatrowe powstają już nie tylko na Pomorzu, gdzie są najlepsze warunki do ich działania, ale także na Mazurach, w Wielkopolsce czy na Podkarpaciu. PSE Operator został zasypany wnioskami o przyłączenie do sieci takich obiektów. Zgłoszone plany inwestorów przekraczają niemal dwukrotnie zapotrzebowanie kraju na energię.

Reklama
Reklama

Eksperci podkreślają, że właściciele farm wiatrowych są dziś na uprzywilejowanej pozycji. Zdaniem prof. Jana Popczyka z Politechniki Śląskiej nie ponoszą oni wszystkich kosztów związanych z produkcją energii elektrycznej z wiatru. – Niezwykle pilne jest uregulowanie trzech kwestii: kosztów sieciowych, rezerwowych i systemowych – przekonuje Jan Popczyk.

[srodtytul]Kto płaci za brak wiatru[/srodtytul]

Profesor zwraca uwagę na specyfikę działania farm wiatrowych. Turbiny pracują tylko, gdy wiatr wieje z odpowiednią siłą, nie można więc przewidzieć, kiedy będą działały, a kiedy zostaną odłączone. Dystrybutorzy energii muszą więc zapewnić rezerwę mocy – np. poprzez zakup dodatkowych turbin gazowych. Właściciele farm nie ponoszą jednak związanych z tym kosztów. – Właściciele farm wiatrowych mają korzystny rachunek finansowy, ale cenę za to płacimy wszyscy w wyższych uśrednionych cenach energii – dodaje prof. Popczyk.

[ramka][b]Przeciwnicy wiatraków mają wobec nich całą listę zarzutów[/b]

Na lokalizacji farm wiatrowych zyskują właściciele dzierżawionych pod nie gruntów i gminy, do których wpływa podatek od nieruchomości. Pozostali mieszkańcy czują się często pokrzywdzeni.

Według przeciwników tej technologii farmy wiatrowe emitują hałas, wibracje i niesłyszalne dla ucha infradźwięki. Praca łopat wiatraków, od których odbijają się promienie słoneczne, może powodować migotania i refleksy w oknach mieszkańców.

Reklama
Reklama

Zbyt bliskie posadowienie farmy wiatrowej w stosunku do budynków grozi katastrofą budowlaną.

Farmy wiatrowe pogarszają  przy tym walory widokowo-krajobrazowe terenu.

W sąsiedztwie farm wiatrowych może w związku z tym dojść do spadku cen nieruchomości.

Wiatraki oddziałują także negatywnie na przyrodę, zwłaszcza na ptaki zamieszkujące okolicę.

Ziemia dzierżawiona pod budowę wiatraka nie może przez 20 – 30 lat być wykorzystana na cele produkcji żywności.

Reklama
Reklama

Zmiana planów zagospodarowania przestrzennego i wpisanie do miejscowych planów budowy farm wiatrowych powoduje, że Agencja Nieruchomości Rolnych nie jest w stanie sprzedać takich terenów jako ziemi rolnej, a jedynie po wyższych cenach jako grunty inwestycyjne. Dlatego plany masowej budowy farm mogą dotknąć także rolników, którzy nie będą mogli kupić ziemi. [/ramka]

[ramka][b]Aneta Pacek-Łopalewska, radca prawny [/b]

Na etapie postępowania w sprawie oceny oddziaływania farmy wiatrowej na środowisko swoje uwagi i zastrzeżenia może zgłosić każdy. Także mieszkaniec miejscowości położnej w pewnej odległości od planowanej elektrowni. Zgłoszone przez mieszkańców uwagi nie są wiążące, ale jeśli okażą się zasadne, mogą mieć wpływ na treść decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji. Brak takiej decyzji oznacza dla przedsiębiorcy skuteczne zablokowanie planowanej budowy – bez decyzji środowiskowej nie uzyska na dalszym etapie decyzji lokalizacyjnej i wymaganego pozwolenia na budowę farmy, a w konsekwencji nie będzie mógł zrealizować inwestycji.[/ramka]

[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2010/03/23/poslowie-walcza-z-wiatrakami/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]

[ramka][b][link=http://www.rp.pl/artykul/451187.html]Zobacz komentarz wideo[/link][/b] [/ramka]

Przeciwnicy elektrowni wiatrowych wystosowali w tym miesiącu apel do posłów i premiera rządu. Żądają wprowadzenia jasnych przepisów o lokalizacji siłowni wiatrowych, a zwłaszcza zwiększenia ich minimalnej odległości od zabudowań mieszkańców.

[wyimek]16 mld zł wyniosą w najbliższych pięciu latach inwestycje w farmy wiatrowe[/wyimek]

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Sądy i trybunały
Coraz więcej wakatów w Trybunale Konstytucyjnym. Prawnicy mówią, co trzeba zrobić
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Prawnicy
Prof. Marcin Matczak: Dla mnie to podważalny prezydent
Zawody prawnicze
Rząd zmieni przepisy o zawodach adwokata i radcy. Projekt po wakacjach
Matura i egzamin ósmoklasisty
Uwaga na świadectwa. MEN przypomina szkołom zasady: nieaktualne druki do wymiany
Podatki
Rodzic może stracić ulgi w PIT, jeśli dziecko za dużo zarobi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama