Sąd Najwyższy zajął się wczoraj oceną przepisów lustracyjnych wprowadzonych do ustawy o samorządzie gminnym na początku 2003 r. Wprowadzono wówczas obowiązek składania oświadczeń majątkowych. Jakiekolwiek spóźnienie powodowało zwolnienie z pracy lub utratę mandatu pochodzącego z wyborów. Trybunał Konstytucyjny nie tak dawno zajmował się oceną skutków naruszenia terminów składania oświadczeń majątkowych przez wójtów, burmistrzów, prezydentów miast oraz radnych, a także oświadczeń dotyczących ich małżonków. Uznał, że przepisy nie dość, że przewidują sankcję nieproporcjonalną do zawinienia, to jeszcze zostały wprowadzone do porządku prawnego z naruszeniem zasad przyzwoitej legislacji (wyrok z 13 marca, sygn. K8/07).
SN powołał się na to rozstrzygnięcie przy rozpatrywaniu sprawy pracownicy Urzędu Miasta w Krakowie Teresy K. Uznał, że nie można automatycznie zwolnić na podstawie art. 52 §1 kodeksu pracy pracownika samorządowego, który nie złożył w terminie oświadczenia majątkowego. Sąd stwierdził, że należy wcześniej zbadać, czy pracownik ponosi za to winę, czy też może opóźnienie usprawiedliwić (zgodnie z art. 52 ust.3 k. p.). Dopiero potem urząd może podjąć decyzję o zwolnieniu pracownika.
- Co prawda rozstrzygnięcie SN nie dotyczy osób pochodzących z wyborów, ale wyłącznie pracowników samorządowych, wyraża jednak obowiązującą wobec wszystkich samorządowców zasadę, że sankcja powinna być proporcjonalna do zawinienia - stwierdza prof. Michał Kulesza z Uniwersytetu Warszawskiego. - Tu nie może być automatyzmu utraty pracy bądź mandatu.
Konsekwencje niezłożenia oświadczenia w terminie omawia art. 24k ustawy o samorządzie gminnym. Bliźniaczo podobne przepisy można znaleźć również wart. 25f ustawy o samorządzie powiatowym oraz art. 27f ustawy o samorządzie województwa. Dlatego wczorajszy wyrok SN ma charakter uniwersalny i obejmuje wszystkich pracowników samorządowych zobowiązanych doskładania oświadczeń.
- Nie ma także znaczenia, czy dany pracownik samorządowy jest zatrudniony na podstawie umowy o pracę, czy mianowania - stwierdził prof. Adam Jaroszyński z Uniwersytetu Warszawskiego. - Analogia między tymi dwoma sposobami powstania stosunku pracy jest oczywista. Tak więc na rozstrzygnięciu SN skorzystają także osoby powoływane na stanowisko, np. skarbnik czy sekretarz gminy.