Chotkiewicz podczas pierwszego liczenia głosów wygrał, ale już przy drugim liczeniu wójtem ogłoszono jego rywala Piotra Wołkowicza.
Chotkiewicz zgłosił ten „cud nad urną” do sądu. Sąd skazał sekretarza gminy, ówczesnego przewodniczącego, zastępcę i członka komisji wyborczej w Rybnie na kary w zawieszeniu.
Wybory powtórzono, ale tylko w obwodzie, gdzie dopuszczono się fałszerstwa. Powtórne wybory wygrał Wołkowicz i to on jest do dziś wójtem.
Chotkiewicz może liczyć jedynie na odszkodowanie od fałszerzy. Sąd w wyroku jeszcze nieprawomocnym zasądził dla niego kwotę ponad 200 tys. zł.
[srodtytul] Nie było chętnych[/srodtytul]
Dwa miesiące temu w gminie Żołynia do obsadzenia było jedno miejsce po radnym, który zrzekł się swojej funkcji. Mandat po nim mógł przypaść osobie wybranej tylko w ponownych wyborach, bo takie rozwiązanie przewiduje prawo w gminach do 20 tys. mieszkańców. W większych miejscowościach radnym zostaje kolejna osoba z listy.
Wybory uzupełniające do rady gminy nie odbyły się, bo nikt nie chciał zostać radnym. Mieszkańców nie znęciła ani władza, ani blisko 500-złotowe diety samorządowe. Wybory odwołano.
Mandat radnego z tego okręgu pozostanie nieobsadzony aż do najbliższych wyborów samorządowych.
Nie jest to przypadek odosobniony. Według PKW tylko w ostatnich miesiącach nie odbyły się wybory uzupełniające w: Ustce, Brzyskach, Starym Czarnowie, Bukowinie Tatrzańskiej, Podedwórzu, Zaborzu, Osjakowie, Nowym Warpnie, Starym Lubotyniu, Bogutach-Piankach. Powód wszędzie ten sam - nie została zarejestrowana żadna lista kandydatów do rad gminnych.
[srodtytul]Awans w dół[/srodtytul]
Podczas wyborów samorządowych w 2006 r. doszło do sytuacji tragikomicznych. Niektórzy parlamentarzyści tak bardzo chcieli pomóc swoim wyborcom w regionach, że sami stanęli w wyborcze szranki.
W tym wypadku ich sukces okazał się fatalną pomyłką, bo według prawa uzyskanie mandatu w wyborach samorządowych automatycznie pozbawia mandatu poselskiego i senatorskiego.
Tak właśnie stracił mandat poseł PiS Józef Rojek. Wystartował do rady Tarnowa, nie bacząc, że według ordynacji samorządowej, którą kilka miesięcy temu sam uchwalał, w chwili wyboru straci mandat posła. Wystartował i wygrał.
Podobny przypadek przytrafił się elbląskiej senator Elżbiecie Gelert (PO). Została radną i straciła swój parlamentarny mandat.
W miejsce Rojka do Sejmu wszedł następny z listy partyjnej. Wybory do Senatu, w miejsce Gelert, należało powtórzyć. PO była wściekła.
Sam zaś koszt powtórki wyborów to ok. 1,8 mln zł.
Rojek w wyborach parlamentarnych w 2007 r. ponownie uzyskał mandat poselski. Gelert jest do dziś radną.
[srodtytul]Rządzić można nawet zza krat[/srodtytul]
Prezydent Piotrkowa Trybunalskiego Waldemar Matusewicz (SLD) był prawdopodobnie pierwszym, a może i jedynym prezydentem, który przez dziewięć miesięcy rządził miastem zza krat.
W 2004 r. został zatrzymany przez funkcjonariuszy ABW za łapówkarstwo. Został tymczasowo aresztowany.
Będąc w areszcie Matusewicz nie zrzekł się funkcji prezydenta miasta, a zbyt mała aktywność mieszkańców nie pozwoliła odwołać go w referendum. Frekwencja nie przekroczyła wówczas wymaganego 30-procentowego progu.
Rządził więc z więzienia.
W końcu sąd uznał go winnym. Matusewicz trafił do więzienia, które opuścił po 2 i pół roku.
[srodtytul]Burmistrz - nadzwyczajny obywatel[/srodtytul]
Na koniec, urzędowy przykład troski o własne imię.
Burmistrz Starego Sącza Marian Cycoń zasłynął tym, że jako urzędujący burmistrz został już honorowym obywatelem swojego miasta. Przystał na to po namowach radnych.
Prawo tego nie zabrania, a burmistrz zasłużył - argumentowali wnioskodawcy. Jeden z nich przyznał nawet, że długo musieli przekonywać burmistrza, żeby się zgodził. W końcu burmistrz uległ i od 2007 r. jest nadzwyczajnym mieszkańcem swojej gminy.