Teraz chodzi już nie tylko o interpretację Urzędu Zamówień Publicznych, który stwierdził, że powinny one stosować procedury przetargowe, gdy składki za to ubezpieczenie przekroczą 14 tys. euro.
Całkiem niedawno Regionalna Izba Obrachunkowa w Gdańsku dodała od siebie, że samorządy w ogóle nie powinny zawierać tego typu umów ubezpieczenia, gdyż jest to niezgodne z [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=7DCA8FED3794CFE2F3003B0A5EB0C2CD?id=168402]ustawą o finansach publicznych[/link]. RIO, zastrzegając, że nie jest to wiążąca interpretacja prawa, do których wydawania nie ma prawa, twierdzi, że art. 167 ust. 2 ustawy zawiera ściśle określone reguły wydawania pieniędzy przez samorządy. Nie ma tam jednak regulacji, która pozwalałyby pracodawcy samorządowemu zawierać umowę grupowego ubezpieczenia pracowniczego. Nie ma podstaw, żeby samorządy przyjmowały na siebie ewentualne skutki finansowe z tytułu niedopełnienia obowiązków wynikających z postanowień tego typu umów.
[srodtytul]Wątpliwości pracodawcy[/srodtytul]
– Dotychczas ubezpieczaliśmy pracowników, ale po zmianie interpretacji przepisów nie chcieliśmy mieć problemów z protestami od rozstrzygnięcia przetargu czy związanych z wątpliwościami co do ustawy o finansach publicznych – mówi Waldemar Świerczek, sekretarz miasta Bytomia. – Dlatego gdy zbliżała się data zakończenia dotychczasowej polisy, w rozmowie z ubezpieczycielem powiedzieliśmy, że nie będziemy dalej organizowali tej ochrony dla pracowników. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że może się tym zająć związek zawodowy.
Wtedy firma sama zgłosiła się do jednej z dwóch działających w urzędzie organizacji. Związek z powodzeniem przejął dotychczasową rolę pracodawcy w tym zakresie.