– To, co przekaże samorządom resort finansów w przyszłym roku, to absolutne, wynikające z ustaw minimum – zauważa Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich. – Nie ma tam ani grosza, by wyrównać ubytki z tytułu mniejszych wpływów w poprzednich latach – dodaje.
Subwencje i dotacje z budżetu państwa oraz udział we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych PIT to jedno z głównych źródeł dochodów gmin, miast czy województw, w sumie ok. 70 proc. ich budżetów. W 2011 r. subwencje mają wynieść ok. 46 mld zł, z czego największą część stanowi subwencja oświatowa – ok. 37 mld zł. I to właśnie ona jest najczęściej kością niezgody między samorządowcami a ministrem finansów. W przyszłym roku ma być wyższa niż w obecnym o 5,5 proc. – Od września rosną o kolejne 7 proc. wynagrodzenia dla nauczycieli – mówi Ludwik Węgrzyn ze Związku Powiatów Polskich.
– Dobrze, że jest więcej pieniędzy na cele oświatowe, ale to wciąż za mało – zauważa jednak Lesław Fijał, skarbnik Krakowa. – Według naszych obliczeń luka na zadania objęte subwencją wynosi 34 – 35 proc. To znaczy, że do każdego 100 zł, które dostajemy od państwa, dokładamy 34 – 35 zł środków własnych. Subwencja na 2011 r. nie pokrywa tej luki – wylicza Fijał.
Powodów jest kilka. – Wzrost wydatków na jednego ucznia (a te oznaczają podwyżki dla nauczycieli) w szkole publicznej pociąga za sobą wzrost dotacji np. do szkół niepublicznych o uprawnieniach szkół publicznych. Ale tego nam państwo nie rekompensuje – mówi Fijał. W ostatnich latach mocno zwiększyły się koszty utrzymania szkół, chociażby ze względu na wzrost cen energii. Problemem jest też niż demograficzny. Mniej dzieci to mniej pieniędzy od państwa, jednak koszty stałe edukacji są takie same.
Przykładowo, w Białymstoku w 2010 r. wydatki w przeliczeniu na jednego ucznia wynosiły ok. 1310 zł i były wyższe o 140 zł w porównaniu z 2009 r.; w Katowicach – wzrosły o 110 zł, a w Gdańsku – o 100 zł.