Chodzi konkretnie o modyfikację art. 4 ustawy o samorządzie gminnym. Zdaniem samorządowców jest bardzo ogólnikowo napisany, co narusza europejską kartę samorządu terytorialnego. Chcą go więc doprecyzować.
– Dziś na jego podstawie Rada Ministrów podejmuje arbitralne decyzje, od których niezadowolona gmina nie ma prawa odwołać się do sądu. Proponujemy, by miasto, które przejmie część satelickiej gminy, płaciło odszkodowanie z tego tytułu oraz przejmowało wszelkie zobowiązania finansowe. Obecnie dochodzi do wywłaszczeń bez odszkodowania – tłumaczy Świętalski. – Dzięki naszej propozycji władze miasta dwa razy się zastanowią, czy faktycznie dane tereny są jej potrzebne do rozwoju czy nie. Mam nadzieję, że przestaną przejmować części sąsiednich gmin na wyrost lub tylko w celu zwiększenia swoich wpływów z podatków lokalnych. To niesprawiedliwe.
Według ZGWRP gminy wiejskie tracą swój majątek na rzecz miast i jeszcze muszą płacić zobowiązania, choć ktoś inny czerpie profity. Przykładowo zostają z niespłaconym kredytem zaciągniętym na inwestycje, które przejęło sąsiednie miasto.
Takie zakusy są np. w gminie Bełchatów, która chce przejąć część gminy Kleszczów z elektrownią Bełchatów. Z kolei Konin przejął część gminy Stare Miasto z oczyszczalnią ścieków, przynoszącą niezły dochód z tytułu podatków. Z kolei Rzeszów przyłącza ciągle nowe tereny, choć miejsc pod inwestycje i budownictwo ma na co najmniej kilkadziesiąt lat.
Nic o nas bez nas
ZGWRP proponuje również, by gminy, które tracą na zmianie granic, otrzymywały status strony postępowania podziałowego. Do tego postępowania miałyby zastosowanie przepisy kodeksu postępowania administracyjnego. Istniałaby również możliwość odwołania się do sądu administracyjnego.
– Dziś cała procedura odbywa się za plecami gmin wiejskich. Samorząd, któremu zabiera się tereny, nie ma nawet wglądu w dokumenty. Musi występować o nie w trybie informacji publicznej. To przecież absurd – zauważa Leszek Świętalski.