nie zakazuje udziału firmy radnego w przetargach organizowanych przez własną gminę. Prowadzi to do patologicznej sytuacji. Radny najpierw głosuje za przeprowadzeniem inwestycji, a później jego firma startuje w przetargu i go wygrywa.
Udział radnego nie musi się zresztą ograniczać do samego głosowania. Będąc przewodniczącym czy nawet zwykłym członkiem komisji merytorycznej w gminie, ma realny wpływ, na to, na co będą szły publiczne pieniądze. Tak np. przewodniczący komisji ochrony środowiska może przeforsować budowę oczyszczalni ścieków i tak pokierować pracami, aby parametry przetargu faworyzowały firmę, w której on sam ma 100 proc. udziałów. Zresztą sama znajomość z gminnymi urzędnikami, którzy wchodzą w skład komisji przetargowej, może go stawiać w uprzywilejowanej sytuacji.
Osoba fizyczna – nie, spółka z o.o. – tak. Chociaż zagrożenia z tym związane wydają się oczywiste, od lat żaden rząd nie pokusił się o przygotowanie przepisów, które ukróciłyby to zjawisko. Jedynie do ustawy o samorządzie gminnym wprowadzono zakaz powierzania przez wójta pracy radnemu na podstawie umowy cywilnoprawnej (art. 24d). Analogiczny przepis jest też w ustawie o samorządzie powiatowym (art. 23 ust. 5).
Co to oznacza w praktyce? Jeśli radny prowadzi biznes na podstawie wpisu do ewidencji działalności gospodarczej, to nie można z nim zawrzeć umowy o zamówienie publiczne. Jeśli jednak w przetargu startuje spółka z o.o., w której wszystkie udziały należą do radnego, to może zdobyć gminne zlecenie. Wójt nie podpisuje wówczas umowy z radnym, lecz ze spółką. A tego przepisy nie zakazują.