Serial Ranczo nie pokazuje prawdziwej pracy samorządu

Publikacja: 31.05.2011 03:39

Pogodny serial o fikcyjnej gminie Wilkowyje w serialu „Ranczo" oprócz warstwy obyczajowej, stosunków międzyludzkich, pokazuje też pracę samorządu. Trochę w krzywym zwierciadle, z przymrużeniem oka, ale tak sobie ją Polacy mniej więcej wyobrażają.

W skrócie mówiąc, wygląda to tak: poprzedni wójt zajmował się głównie spiskowaniem i  dbaniem o własną kieszeń, troska o dobro mieszkańców nieszczególnie go interesowała. Ten chory układ zerwała dopiero przybyszka z zewnątrz – reemigrantka z USA Lucy.

Sami samorządowcy zupełnie jednak nie identyfikują się z takim obrazem. – Serial w żadnym stopniu nie  pokazuje niczego z naszej pracy – podkreśla Eugeniusz Cudecki, sekretarz gminy Mała Wisznia.

– U nas tak nie ma i nie było, niedopuszczalne jest, by przetargi wygrywał jeden przedsiębiorca w zamian za udziały w zyskach dla wójta – oponuje Ewa Rożniata, sekretarz gminy Dmosin. I taką opinię zgodnie powtarzają wszyscy samorządowcy. Bo jakże inaczej zresztą mieliby mówić... – Może tak jest w innych, gdzieś w Polsce, u nas absolutnie nie – dodają.

– Zresztą świat serialowego wójta Lucy też jest taki wyidealizowany – zauważa Waldemar Rachubiński, sekretarz gminy Pacyna. – W życiu jest tak, że w zderzeniu z prawdziwymi problemami trzeba sięgać po różne rozwiązania, nie wszystko jest możliwe do zrobienia w oparciu o istniejące ramy prawne. Konieczne są znajomości, kuluarowe rozmowy, wydeptywanie ścieżek na wyższych szczeblach władzy – zauważa wójt małej miejscowości na Mazowszu.

– Przejaskrawiony, nieprawdziwy, przezabawny, wydumany... – takich przede wszystkim określeń używają więc samorządowcy w odniesieniu do niektórych aspektów życia w Wilkowyjach. Ale w każdej bajce znajdzie się ziarnko prawdy. Zwykle tej miłej prawdy... – Trochę tak jak w filmie jest z funduszami unijnymi. My, tak jak pani wójt, wykorzystujemy praktycznie każdą szansę, jaką daje UE – podkreśla Tadeusz Pitala, wójt gminy Siepraw. – Dwoimy się i troimy, ale pozyskaliśmy pieniądze i na wodociągi, i na ośrodek kultury, i na aktywizację bezrobotnych, i jeszcze inne. No może na dentystów nic nie dostaliśmy.

Dobrze pokazany jest za to w „Ranczo" swoisty brak aktywności społeczności lokalnej. Oprócz pojedynczych aktywistów, którzy co prawda mogą wywrócić ustalony porządek do góry nogami, większości mieszkańców nie zależy. Są albo zbyt zajęci, albo zupełnie obojętni na sprawy samorządu.  – To chyba efekt zaszłości. Przed 1900 r. nie było samorządności, potem jakoś ludzie nabrali przeświadczenia, że wszystko im się należy. Dopiero od kilku lat rośnie świadomość, że mieszkańcy też mogą zadbać o miejsce, w którym żyją – analizuje Henryk Gołębiowski, sekretarz powiatu chełmskiego. – Ale jest coraz lepiej podkreśla.

Pogodny serial o fikcyjnej gminie Wilkowyje w serialu „Ranczo" oprócz warstwy obyczajowej, stosunków międzyludzkich, pokazuje też pracę samorządu. Trochę w krzywym zwierciadle, z przymrużeniem oka, ale tak sobie ją Polacy mniej więcej wyobrażają.

W skrócie mówiąc, wygląda to tak: poprzedni wójt zajmował się głównie spiskowaniem i  dbaniem o własną kieszeń, troska o dobro mieszkańców nieszczególnie go interesowała. Ten chory układ zerwała dopiero przybyszka z zewnątrz – reemigrantka z USA Lucy.

Pozostało 81% artykułu
Podatki
Darowizna przelana na konto wierzyciela obdarowanego jest zwolniona z podatku
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Konsumenci
Sprawy frankowiczów w sądach przyspieszą. Znamy projekt ustawy frankowej
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Sądy i trybunały
Komisja ds. wyborów kopertowych niekonstytucyjna. Kontrowersyjna decyzja TK
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Prawo na świecie
Czy Donald Trump jako prezydent może się sam ułaskawić, czy też musi odbyć karę?
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni