Współczesny człowiek wystawiony jest na oddziaływanie reklamy na każdym kroku. Właściwie trudno byłoby znaleźć miejsce wolne od jej zasięgu. W swojej dość agresywnej formule atakuje z telewizora, radia, prasy, billboardów, a także burt autobusów czy tramwajów. Przerywa film, audycję, rozprasza w czasie rozmowy, narzuca swój obraz świata. Przenika także do sfery naszego słownika codziennego – w formie tzw. skrzydlatych słów oraz pojedynczych wyrazów charakterystycznych dla reklamowego przekazu. Ma przede wszystkim zwracać uwagę, zatrzymać ją przez chwilę i zapaść w pamięci. W związku z tym nie przestrzega granic kultury (na przykład slogan reklamujący sklepy Media Markt – „rżniemy ceny aż miło"). Opiera się na humorze i oddziaływaniu emocjonalnym.
Potop i odrobina subtelności
W latach 90. bardzo znanych stało się kilka reklamowych zwrotów. Największą chyba popularnością cieszyły się hasła: Polleny – „Ociec, prać?" i podpasek Always – „Z pewną taką nieśmiałością...". Pierwsze oparte na homonimii, czyli użyciu tak samo brzmiącego wyrazu w znaczeniu innego, bazowało na poczuciu humoru i odniesieniu do tradycji literackiej. Szybko weszło do słownika codziennego Polaków. Niepokój budziło to, że nie dla wszystkich było jasne, że źródłem słów nie jest reklama, lecz Sienkiewiczowski „Potop".
Drugi slogan, napisany dla firmy Procter and Gamble, dokonał małej rewolucji obyczajowej. Reklama wywołała zamęt wśród konsumentów, a sprzedaż produktu znacznie wzrosła. Trzeba jednak przyznać, że była ona znacznie bardziej subtelna niż kolejne reklamy tego produktu, wyzbyte już z nieśmiałości, co niezbicie pokazuje rodzaj ewolucji języka reklam. Jest on coraz bardziej agresywny, przekracza granice, nie uznaje tabu.
Słowa reklam przenikają nieustannie do polszczyzny. Są zabawne – więc chętnie je cytujemy. Wszyscy jesteśmy poddawani ich oddziaływaniu – więc w większości je znamy. Nie narazimy się zatem na niezrozumienie, zwracając się do kogoś słowami: „głodny nie jesteś sobą", „a mi to lotto" czy „Snickers i jedziesz dalej". Na porządku dziennym, nie tylko w wypowiedziach młodzieży, są sytuacje, w których zamiast powiedzieć komuś, że jego słowa odbiegają od rzeczywistości, mówimy: „... a świstak siedzi i zawija w sreberka". Zamiast przekonywania o racji młodego pokolenia, ucinamy rozmowę słowami: „Trzeba mieć fantazję, dziadku". Zamiast zapewnienia o szybkim powrocie czy działaniu, używamy krótkiego: „Tylko skoczę na pocztę".
Operowanie skrótem myślowym
Operowanie na co dzień językiem reklamy to używanie pewnych skrótów myślowych, często posługiwanie się jakimś pojęciem dotąd określającym coś innego lub w ogóle nieistniejącym w świadomości językowej, ale na tyle chwytnym, że jego rozpowszechnienie odbywa się niezwykle szybko. I tak mamy biedronkowe ceny – w znaczeniu niskie, niewygórowane, łomżing, plażing, leżing – na określenie szeroko pojętej sfery związanej z relaksem i odpoczynkiem od pracy, paszport Polsatu – w znaczeniu bycia do czegoś upoważnionym.