Rz: Nieczęsto zdarza się, że wszystkich dziesięć organizacji związkowych działających w ZUS wchodzi w spór zbiorowy z zarządem. W tle jest październikowa reforma wieku emerytalnego, która wymaga wydłużonej pracy tysięcy pracowników Zakładu. Będą musieli obsłużyć przeszło 300 tys. osób, które zyskają prawo do wcześniejszego odejścia na emeryturę. Czy mamy się czym martwić?
Gertruda Uścińska: Rozmowy ze związkami zawodowymi trwają i oczekujemy ich pomyślnego ukończenia. Trzeba jednak pamiętać, że po tym jak parlament uchwalił 16 listopada 2016 r. nowelizację przywracającą wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, ZUS stanął przed ogromnym wyzwaniem organizacyjnym. Od strony technicznej jesteśmy już przygotowani. Zostały ogłoszone przetargi na modyfikację aplikacji ZUS, które są już w tej chwili przygotowywane. Dokonaliśmy też analizy struktury osób, które po zmianie przepisów zyskają uprawnienie do przejścia na emeryturę. Także z podziałem na jednostki terenowe, które będą te wnioski rozpatrywały. Zabezpieczyliśmy też pieniądze na godziny nadliczbowe. Uruchomiliśmy także usługę doradców emerytalnych, którzy mają wspierać emerytów w podejmowaniu przemyślanych decyzji. Chodziło o to, by ocenić, czy jesteśmy w stanie obsłużyć tak ogromną operację. Okazało się, że przy normalnym sprawnym zarządzaniu jest to jak najbardziej możliwe.
Dlaczego pracownicy ZUS mają dłużej pracować?
W czasie przygotowań do reformy wieku emerytalnego okazało się, że szczególnie w większych ośrodkach będzie większe zainteresowanie nowymi przepisami i po stronie klientów Zakładu jest oczekiwanie, aby oddziały były otwarte także po 16. Dlatego chcemy uczynić nas bardziej dostępnymi dla ubezpieczonych, którzy będą chcieli zrealizować swoje prawo do świadczeń.
W zamian pracownicy ZUS oczekują jednak podwyżek.