Sędziowie: transmisja obrad KRS to inspirujące źródło wiedzy

Zdaniem sędziów: transmisja obrad Rady to inspirujące źródło wiedzy

Publikacja: 09.12.2018 06:30

Krajowa Rada Sądownictwa

Krajowa Rada Sądownictwa

Foto: rp.pl

W ostatnim czasie byliśmy świadkami pierwszych jawnych posiedzeń Krajowej Rady Sądownictwa, dotyczących opiniowania kandydatów na sędziów sądów okręgowych i apelacyjnych. Obserwacja była interesująca, bo w ramach referatu prezentowano ich sylwetki. Dla sędziów z danego okręgu i apelacji owe kandydatury zwykle nie były anonimowe. Łatwiej było zatem o czynienie porównań i konfrontowanie własnej wiedzy o poszczególnych kandydatach z opiniami zespołów i końcowymi wynikami głosowań w Radzie.

Jest czego posłuchać

Transmisja obrad okazała się inspirującym źródłem wiedzy o kryteriach branych pod uwagę przez członków obecnej KRS podczas opiniowania kandydatur. Myślę, że nie ma już wątpliwości, dlaczego środowiska prawnicze gremialnie wzywały do bojkotu konkursu do Sądu Najwyższego, a niektórzy sędziowie także zgłaszania się na wolne stanowiska w sądach powszechnych.

Czytaj także: Protest Obywateli RP w KRS

Z posiedzeń dotyczących apelacji łódzkiej dowiedzieliśmy się np., że lepszym kandydatem do apelacji będzie wiceprezes sądu okręgowego z nadania Łukasza Piebiaka, chociaż wizytator zauważył, że kandydat miał gorszą stabilność orzeczniczą niż kontrkandydaci, m.in. na skutek błędów w ocenie dowodów. Za chwilę ten sam sędzia będzie w sądzie apelacyjnym oceniał cudzą pracę i analizę materiału dowodowego. Nie dziwiła tu więc negatywna opinia kolegium i zgromadzenia, zlekceważona jednak przez KRS.

Inspirujące było też odkrycie, że młoda pracownik naukowa WPiA UŁ z habilitacją, kojarzona z prawicowym think tankiem, mimo zasygnalizowanego nawet na posiedzeniu KRS braku doświadczenia praktycznego i negatywnej opinii zespołu jest lepszym wyborem do sądu apelacyjnego niż wieloletni sędziowie okręgowi z bardzo dobrymi wynikami i bogatym dorobkiem zawodowym. Można zapytać, czemu nie wystartowała do sądu rejonowego albo okręgowego, aby zyskać tam trochę praktyki. Widać nie chciała się zniżać do orzekania na niższych szczeblach sądownictwa, gdzie jest więcej pracy, wiedząc przy tym, że mimo braku doświadczenia ma szanse w konkursie do sądu apelacyjnego, bo będzie faworyzowana przez obecną KRS. Tyle że teraz pozna warsztat sędziowski chyba od swojego asystenta.

Nie zyskał np. aprobaty (mimo wolnego miejsca w sądzie apelacyjnym) świetny karnista i niedawny wiceprezes sądu okręgowego (sprzed czasów, gdy w ministerstwie zaczęto używać faksu), pozostający na delegacji w sądzie apelacyjnym. Biorąc pod uwagę, że nikt nic do niego nie miał, rodziło się pytanie, czy w tym wypadku bardziej obciążało go posiadanie starszego brata zasiadającego już w Sądzie Najwyższym czy nazbyt entuzjastyczne opinie kolegium i zgromadzenia sędziów. W efekcie wolne miejsce pozostało nieobsadzone i poczeka na „właściwego" kandydata.

Jeszcze ciekawszy był konkurs na stanowiska sędziów Sądu Okręgowego w Łodzi. Tam nastąpiła rzeź starych władz sądu i osób z nimi kojarzonych. Przeszli natomiast wszyscy nowi prezesi, a przy okazji także ich koleżanki i koledzy z byłego wydziału. Zwracało uwagę wyraźne uwypuklanie na posiedzeniu KRS pozytywów nowych nominatów Zbigniewa Ziobry na fotelach prezesów, przy pomijaniu w referacie niewygodnych danych, np. o nieterminowości uzasadnień, a także zasług kontrkandydatów. W przeszłości pisałem, że odwoływanie poprzednich władz ma stworzyć trampolinę do awansów dla nowych nominatów – i tak się stało.

Wybór najlepszych?

Rada posunęła się nawet do tego, że przy referowaniu negatywnie potem zaopiniowanego, odwołanego faksem wiceprezesa jednego z łódzkich sądów, pretendującego do sądu okręgowego, ukryto fakt jego habilitacji. Trudno byłoby wszak uzasadnić odrzucenie jego kandydatury, gdy promowano kilkunastu magistrów i wydano pozytywną opinię do sądu apelacyjnego kandydatce z habilitacją i bez doświadczenia zawodowego. Więc... wiceprezesa zdegradowano do doktora. Inny z pominiętych doświadczonych sędziów miał w dorobku publikacje naukowe i prowadzenie szkoleń, o których w ogóle nie wspomniano podczas prezentacji jego sylwetki na posiedzeniu KRS. Natomiast bezprawnie wyciągnięto mu tam zatarte wykroczenie drogowe z... 2004 r., za które nawet nie był ukarany.

Kolejnej negatywnie zaopiniowanej kandydatce przypomniano zatartą kolizję z 2012 r. Można było usłyszeć, że nawet zastrzeżenia wizytatora dotyczące nadmiernego odraczania publikacji wyroku czy stwierdzonych przewlekłości w postępowaniu nie szkodzą faworyzowanemu sędziemu w uzyskaniu pozytywnej opinii KRS.

Zwracało uwagę marginalizowanie opinii wizytacyjnej, gdy była pejoratywna, przy pozytywnej ocenie zespołu i całej Rady. Anonimowy adwokat z małej miejscowości, źle oceniony merytorycznie, bez żadnych cech wyróżniających, okazał się lepszy od doświadczonych sędziów, w tym przewodniczących wydziałów, ze studiami podyplomowymi, publikacjami naukowymi, ocenianych pochlebnie w trakcie kontroli i przez samych sędziów.

Nie znajdziemy tu merytorycznej podstawy do afirmatywnej opinii zespołu i całej KRS – gdy go porównać np. z negatywnie opiniowaną doświadczoną sędzią, w przeszłości przewodniczącą wydziału i prezesem jednego z pozałódzkich sądów, o nienagannej drodze zawodowej. Kandydat był zaś chyba tak pewien wygranej w KRS, że nawet się nie stawił na zgromadzeniu apelacji, aby zaprezentować się opiniującym go w Łodzi sędziom. Pozytywnie oceniono zaś niczym się poza tym nie wyróżniającą kandydatkę, której „zasługą" było złożenie zastrzeżeń do niewielkiego błędu w głosowaniu, jaki posłużył do przygotowania przez TVP materiału dotyczącego rzekomej patologii w łódzkich sądach – i to mimo krytycznych uwag wizytatora do terminowości podejmowania decyzji.

Reasumując, w konkursach przed obecną Radą najlepiej być prezesem „dobrej zmiany", kojarzonym ze środowiskami prawicowymi, negatywnie ocenianym przez resztę środowiska, niekoniecznie z doświadczeniem praktycznym czy wysoką stabilnością. Wyraźnie niesłusznie dyskryminowane są osoby ze starego kierownictwa sądów i z nimi kojarzone (choćby delegacją do sądu wyższego rzędu, o którą wystąpiono jeszcze w tym okresie). Wiadomo już, po co było partii rządzącej z jednej strony zapewnienie sobie możliwości wyboru sędziów do KRS, a z drugiej możliwości mianowania prezesów, a przez nich – pozostałych stanowisk funkcyjnych w sądach.

Cel uświęca środki

Celem było przeoranie wymiaru sprawiedliwości, tak aby wypromować nowe kadry, najlepiej do tego skonfliktowane z poprzednimi lub o poglądach prawicowych. Zakłada się, że nowi sędziowie, przy budzącym zastrzeżenia prawne trybie zmian i w obliczu swego awansu, będą przychylniej nastawieni do obecnej ekipy, a wywołane animozje da się w przyszłości rozgrywać politycznie. Na dalszy plan spychane są kompetencje kandydatów oraz opinia środowiska, które przecież zna daną osobę najlepiej.

Skutkiem było rekomendowanie przez KRS w Łodzi kilku słabych i kontrowersyjnych osób, które w normalnych okolicznościach nigdy by nie zyskały aprobaty. Nietrudno odgadnąć, jak się czują w tej sytuacji negatywnie zaopiniowani, latami pracujący na awans zawodowy sędziowie, gdy ich jedyną winą było to, że komuś zachciało się w ten sposób burzyć rzekome „układy" w sądownictwie. Nie dziwi zatem, że już pierwsze reakcje na wyniki głosowania w Radzie były wojownicze.

Opisaną procedurą KRS traci ostatecznie szansę na choć częściową rehabilitację po żenującej procedurze naboru do Sądu Najwyższego. Wśród pozytywnie ocenionych są kompetentni sędziowie z dużym stażem orzeczniczym, których z radością należy powitać na wyższych szczeblach sądownictwa. Za ich plecami przemycani są jednak z powodów pozamerytorycznych kandydaci znacznie słabsi, zwłaszcza na tle odrzucanych doświadczonych i dobrych sędziów. Jeśli droga do „reformowania" wymiaru sprawiedliwości ma prowadzić poprzez taką wymianę personalną, to nie można mieć złudzeń, że kiedyś musi ona wpłynąć na niezawisłość sędziowską i na stan sądownictwa. Sędzia, który nie będzie dość dyspozycyjny, nie awansuje.

Skoro przy tym kryterium awansu przestaje być tylko kompetencja, a celem jest wywołanie konfliktów personalnych, jakość wymiaru sprawiedliwości się obniży. Naturalne będzie też w przyszłości dążenie do rewanżyzmu i oczekiwanie weryfikacji tych wszystkich nominacji po zmianie władzy politycznej. Kto bowiem zechce mieć za przełożonego osobę, którą promowano niesłusznie, zwłaszcza gdy samemu potem nie ma się latami szans na zasłużony awans, bo etat został już zajęty? A jeśli jeszcze do tego zestawu pretensji dołożymy istniejące zastrzeżenia konstytucyjne do całej procedury... to mamy gotową beczkę prochu.

Autor jest jest sędzią Sądu Okręgowego w Łodzi

W ostatnim czasie byliśmy świadkami pierwszych jawnych posiedzeń Krajowej Rady Sądownictwa, dotyczących opiniowania kandydatów na sędziów sądów okręgowych i apelacyjnych. Obserwacja była interesująca, bo w ramach referatu prezentowano ich sylwetki. Dla sędziów z danego okręgu i apelacji owe kandydatury zwykle nie były anonimowe. Łatwiej było zatem o czynienie porównań i konfrontowanie własnej wiedzy o poszczególnych kandydatach z opiniami zespołów i końcowymi wynikami głosowań w Radzie.

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów