Sejm uchwalił w piątek zmiany w prawie o ustroju sądów powszechnych. Zniknął z niego warunek ukończenia aplikacji ogólnej do zostania asystentem w sądzie czy prokuraturze. Kandydatom niepotrzebny będzie też jeden z prawniczych egzaminów zawodowych. Wystarczy dyplom wyższych studiów prawniczych i roczny staż asystencki. Na stanowisko sędziego sądu rejonowego będzie mógł być powołany asystent sędziego, który m.in. co najmniej sześć lat był zatrudniony na tym stanowisku w pełnym wymiarze czasu pracy. Jeśli ukończył aplikację ogólną w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury lub zdał egzamin prokuratorski, notarialny itd., ma szansę przystąpić do egzaminu po czterech latach pracy.
Dziś w całym kraju jest 3 tys. asystentów sądowych. Zainteresowanie zawodem cały czas jednak spada. Kilka miesięcy temu nieobsadzonych było 160 etatów, dziś już ponad 280. Co trzeci konkurs na wakat pozostaje nierozstrzygnięty, bo brakuje chętnych. Powód? Profesja jest słabo opłacana, nie ma też jasnych kryteriów awansu. Maksymalne wynagrodzenie to 3500 zł.
Ministerstwo Sprawiedliwości od dawna myślało o deregulacji zawodu. Swoje pomysły mieli też sędziowie i sami asystenci. Krajowa Rada Sądownictwa uważa, że trzeba pozwolić ubiegać się o stanowisko absolwentom prawa.
– Niektórzy przez lata działali w uniwersyteckich poradniach prawnych i poradziliby sobie w konkursach na asystentów. Każdego roku wydziały prawa kończą tysiące zdolnych młodych ludzi, którzy byliby zainteresowani, gdyby nie aplikacja – uważa KRS.
Stowarzyszenie Sędziów Themis proponowało ministrowi sprawiedliwości trzy rodzaje stanowisk asystentów: I stopnia – tzw. młodszy asystent, asystent sędziego II stopnia (asystent sędziego) i asystent sędziego III stopnia (starszy asystent). Asystentom I stopnia wystarczyłyby wyższe studia prawnicze. Dla stopnia II potrzebna byłaby też aplikacja ogólna prowadzona przez krakowską szkołę. Asystenci III stopnia musieliby zdać egzamin sędziowski, prokuratorski, notarialny, adwokacki lub radcowski.